P
|
rzez idealnie czyste szyby okien
wdzierało się światło zachodzącego słońca. Promienie padały na siedzącą tyłem
do otworu okiennego sylwetkę chudego, wysokiego mężczyzny. Jego okropnie bladą,
kościstą twarz nieco rozjaśniał piękny blask jednakże to nie sprawiało, że
wyglądał choć odrobinę sympatyczniej. Wargi miał nadal ściśnięte tak, że
tworzyły one cienką linię, oczyma wpatrywał się w podejrzliwie w dwójkę młodych
ludzi siedzących po drugiej stronie biurka. Dziewczyna o białych włosach
zdawała się być przerażona. Jego to jednak nie obchodziło. Strach to słabość.
Człowiek o licznych słabościach nie jest w stanie wykonywać wielu czynności.
Taki nikomu i do niczego się nie nada. Jednak ten chłopak… On się nie bał. Był
pewny siebie, zdeterminowany. Nie lubił takiej postawy, drażniła go bardzo
skutecznie. Mimo to Mark Vierrer westchnął cicho, po czym przyjrzał się
dokładnie kandydatce na stanowisko w jego firmie.
Oparł łokcie
na biurku, a swoje długie, chude palce złączył ze sobą.
— Pochwal się
doświadczeniem — rzekł spokojnym tonem głosu.
Przez sekundę
oczy kobiety znacznie się rozszerzyły, lecz szybko doprowadziła się do porządku.
Wyprostowała się na miękkim fotelu, elegancko złożyła obie ręce na kolanach, po
czym zaczęła mówić:
— A więc…
Wszystkie potrzebne papiery zostawiłam w domu, ale… Wygrałam wiele konkursów,
liczne kursy ukończyłam z wyróżnieniem. Pracowałam na czas próbny jako asystentka
wielu znanych fotografów, zwłaszcza gwiazd.
— Dlaczego
więc nie pracujesz tam dalej? — dopytywał z kpiącym uśmieszkiem widniejącym na
jego twarzy.
— Musiałam
wyjechać — wypaliła jednym tchem.
— Czy to aby
jedyny powód?
— Jedyny —
odparła całkowicie szczerze.
Vierrer
jeszcze jakiś czas świdrował ja wzrokiem, po czym powoli przekręcił głowę w
stronę Kaulitza. Jego najwyraźniej rozmowa nie stresowała w choćby najmniejszym
stopniu — nie zachowując ani małej drobinki przyzwoitości rozwalił się wygodnie
na fotelu, a ręce podłożył sobie pod głowę. Jedną nogę położył na drugiej. Przy
okazji coś gwizdał pod nosem. Dopiero, gdy Mark odchrząknął, ten raczył się
wyprostować. Nie całkowicie, ale przynajmniej już nie leżał.
— A ty?
Dlaczego tak ci zależało, by jej pomóc?
Tom spojrzał
na niego wielce zaskoczony. Zerknął ukradkiem na Tayę, a potem jeszcze raz na
niego. Już po chwili szczerzył do niego swoje równe, białe zęby.
— To moja
dobra znajoma — wyjaśnił. — Przyjechała do Niemiec, bo szuka pracy. Pomyślałem
o tobie.
— Panu —
warknął.
— Panu —
poprawił się natychmiast Kaulitz. — To wszystko.
Vierrer
jeszcze chwilę milczał, po czym zadał pytanie:
— Jak długo
się znacie?
Tom jeszcze
raz spojrzał na Tayę: była wyraźnie przerażona zaistniałą sytuacją. On jednak
chciał wycisnąć z tego co się tylko da. No cóż — gdyby miałby nie kłamać,
odpowiedziałby mu, że znają się od jakichś dwudziestu minut. Wolał jednak go
nie drażnić i nie dawać jeszcze jednego powodu, by nie dał dziewczynce tej
posady.
— Dwa lata.
Białowłosa
spojrzała na niego z zaciekawieniem, jednakże to widniało na jej twarzy bardzo
krótko — szybko pojęła, co zamierzał zrobić. Sama więc musiała grać.
— Gdzie i w
jakich okolicznościach?
— W
restauracji — odparli chórem.
Mark spojrzał
na nich zaintrygowany.
— Wyjątkowa
pamięć — stwierdził.
— No tak,
wydawać by się mogło, że było to wczoraj…
— Albo nawet
dzisiaj — mruknęła Taya.
— Jaki jest
jej ulubiony kolor? — dopytywał dalej.
— Biały —
odparł bez zawahania.
— Zwierzę?
— Pies Azyl.
— Ulubiona
potrawa?
— Flaki —
wypalił. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę z tego, co powiedział. Miał ochotę
klepnąć się w czoło i zarżnąć tępym nożem Georga, któremu zachciało się
tłumaczyć, ze w życiu nie tknąłby takiej potrawy, gdy tylko o niej usłyszał.
Założyłby się jednak, że i tak by to zjadł. Tom zauważył jednak, że Vierrer
mówił dalej, więc udał, że nic się nie stało.
— Data
urodzenia?
Cisza.
O cholera,
pomyślał. I co on miał odpowiedzieć? Coś w końcu musiał…
— Siedemnasty
stycznia.
— Sprawdzimy —
odparł.
— Jak to? —
wykrzyknęła Taya, przez co Mark spojrzał na nią karcąco. — Przepraszam.
— Chcę cię
widzieć z odpowiednimi papierami jutro o godzinie dwunastej, w tym gabinecie —
odrzekł lodowato.
— Przyjmiesz
ją? — zapytał Tom z nadzieja w głosie.
— Nie —
powiedział krótko. — Nie wiem, czego mam się po niej spodziewać, najpierw chcę
sprawdzić kilka rzeczy. Dopiero wówczas mogę ją wpisać na listę jakichś…
trzystu kandydatów.
Trzystu?
— Nie żartuj —
zaśmiał się Tom, po czym dodał poważnie: — Żartujesz, prawda?
— Nie tylko
ona chcę stu pracować. — Mark wstał, patrząc na gości pogardliwie. — A teraz
możecie odejść. Dobrej nocy życzę.
— Flaki? —
zapytała, śmiejąc się głośno, gdy szli chodnikiem w stronę opuszczonej w biegu
restauracji.
— Nie komentuj
— mruknął. — Działem impulsywnie, zorientowałby się, gdybym się zacinał. To się
w ogóle da jeść?!
Taya pokręciła
przecząco głową.
— To polskie
danie, moi rodzice czasem to jadali, lecz ja za każdym razem uciekałam z pokoju
z zatkanym klamerką nosem.
Kaulitz
zachichotał.
— Ale co z
tymi aktami?
— Mam je w
domu — odparła spokojnie.
— Ale
zmyśliłem datę! I założę się, że nie trafiłem!
— Nie… nie
trafiłeś — przyznała.
— No właśnie! —
wołał. — Więc co zrobimy?
Taya wzruszyła
tylko ramionami. Sama chciałaby to wiedzieć.
Dalszą drogę
przebyli w milczeniu. Miasto również powoli zapadało w sen, choć w oknach
budynku, do którego zmierzali, nadal paliło się światło. Tom pchnął drzwi, by
przepuścić przodem Tayę; czerwona lampka nad wejściem już więcej się nie
zapaliła, nie wydała najmniejszego dźwięku. Białowłosa natychmiast pobiegła na
górę będąc pewna, że przy stoliku ujrzy swoja przyjaciółkę. Myliła się jednak.
Taya, nieco rozczarowana widokiem pustego stolika, zasiadła na swoim miejscu.
Nie pozostawało jej nic innego, jak czekać. Czuła też, jak jej zmartwienia
wzrastały, nie dając jej spokoju.
Na przeciwko
niej, czyli tam, gdzie powinna siedzieć Hekate, cichutko przysiadł się Tom.
Przyglądał się jej w milczeniu, choć ta chciała uciec przed jego spojrzeniami.
— Będziesz
miała tą pracę, przyrzekam — szepnął łagodnie.
Taya podniosła
głowę.
— Dlaczego to
robisz? Dlaczego mi pomagasz?
Kaulitz
wzruszył ramionami. Sam nie wiedział, czemu to robił.
— Nie wiem.
Czułem, że powinienem to zrobić. — Po chwili uśmiechnął się chytrze i rzekł: —
A poza tym się znamy, nie?
Taya zaśmiała
się wesoło.
— No tak.
Znamy się.
— Jednak wciąż
za mało — odparł tajemniczo.
Dziewczyna
uśmiechnęła się nieśmiało. Tom pomyślał, że byłą nawet trochę naiwna, ale jakoś
mu to nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie, będzie łatwiej. Załatwi jej tę
pracę, a potem będzie mu jadła z rąk. I o to mu chodziło. Przynajmniej na
razie.
Nagle ktoś
wbiegł na górę, dysząc ciężko.
— Przeprasza,
przepraszam! — krzyczał kobiecy głos tuż za nim. — Wiem, że się spóźniłam, ale…
A ten w kapturze to co to?
Taya
Zachichotała, a Tom odwrócił się, chcąc zwrócić jej uwagę. Ujrzał przed sobą tą
samą dziewczynę, którą widział wcześniej — o długich, czarnych, falowanych
włosach. Patrzyła na niego spod swych zielonych oczu z wyraźnym wstrętem, co
Kaulitza skutecznie zirytowało.
— Zająłeś mi
miejsce — zauważyła chłodno Hekate — więc zejdź, jeśli łaska.
Tom spojrzał
na nią jak na ostatnią wariatkę.
— Rozmawiamy,
nie widzisz? Nie spóźniaj się więcej, to nie będzie takich problemów. — I już
chciał się odwrócić w stronę Tayi,. Kiedy poczuł, jak ktoś z dużą siłą
potrząska krzesłem.
— Spieprzaj z
tego miejsca! — wołała Hekate. Starając się go zrzucić. — Nie znam cię, więc
Taya ty bardziej. Więc wynoś się!
Tom, który o
mało co nie potknął Asię o nogę krzesła, którym potrząsała Hekate, odszedł
stamtąd, rzucając przekleństwa w jej stronę. Taya czuła się okropnie głupio, a
gdy tylko mężczyzna zniknął z ich oczu, natychmiast natarła na przyjaciółkę.
— Jak mogłaś?!
Czy ty wiesz, kto to był?!
— No właśnie
nie wiem — odparła najspokojniej w świecie. — W tym właśnie największy problem.
Jeśli ja tu kogoś nie znam, to ty się do niego nie zbliżaj, nie patrz na niego
nawet. A poza tym ten typ wyglądał na podejrzanego. Rozum ci odjęło, ze
zaczęłaś z nim rozmawiać?!
— Ale ja go
znam! — warknął zniecierpliwiona. — I ty też! To był Tom Kaulitz!
Już w
następnej sekundzie Hekate zbiegała ze schodów. Ujrzała oburzonego mężczyznę,
jak rozmawiał z właścicielem, wciąż wskazując na górę. Zapewne skarżył się na
nią. Na szczęście nic nie mógł jej zrobić. Za to ona mogła. Wzięła więc głęboki
oddech i krzyknęła:
— Hej, ty! Tom
Kaulitz! Nie zapomnij nam podrzucić kilka autografów!
Szybko
osiągnęła to, co chciała: ludzie tam zebrani zwrócili ku niemu swoje
zaciekawione spojrzenia, wokół rozległy się podniecone szepty, niektórzy nawet
wstali, by go dokładniej obejrzeć. Jego szczęście, że nie było tam żadnych
młodych dziewczyn, mimo to i tak obrzucił ją nienawistnym spojrzeniem i czym
prędzej uciekł z budynku. Hekate, czując ogromny przypływ satysfakcji, zaśmiała
się wesoło i wróciła do swojej przyjaciółki.
— Jesteś
okropna! — jęknęła zrozpaczona Taya. — On mi pomógł znaleźć pracę!
Heki spojrzała
na nią z zaciekawieniem. Usiadła przy stoliku, uważnie się wsłuchując.
— Masz pracę?
Taya
zamieszała się odrobinę.
— To znaczy…
będę miała. Chyba. Jak wszystko pójdzie dobrze. Niemniej on mi pomógł! Jemu to
zawdzięczam! A ty go odstraszyłaś! Nigdy już się do mnie nie odezwie.
— Proszę
proszę — mruczała. — Sam Tom Kaulitz pomógł pewnej zwyczajnej Tayi Aremen. Co
nim kierowało? Coś takiego nie leży w naturze wielkiej gwiazdy, wiesz o tym,
prawda?
Taya
postanowiła, że nie będzie na to odpowiadała.
— Jesteś
naiwna i nie pierwszy i pewnie nie ostatni raz ci to mówię. Kiedyś za to zapłacisz,
zobaczysz — odparła spokojnie Hekate, rozkładając się wygodnie na krześle.
Taya, widząc to, zamrugała kilkukrotnie — jej przyjaciółka ułożyła się w
dokładnie ten sam sposób, co uprzednio Tom w gabinecie Vierrera. — Co tak
patrzysz?
— Nic, nic… —
Nagle Taya wpadła na pewien pomysł. — Heki?
— Hm?
— Sama się
wierzę, że to mówię, ale chyba po raz pierwszy w życiu cieszę się, że znasz się
na przekrętach.
Hekate
zaśmiała się złośliwie, zerkając jednym okiem na Tayę.
— Do czego
zmierzasz? — zapytała cicho.
— Wiesz, ten
facet, u którego Tom załatwił mi pracę, trochę go o mnie wypytał, gdy ten
powiedział mu, że znamy się dwa lata. Oczywiście kłamał, tak dla wywarcia
lepszego wrażenia. W związku z tym skłamał też w sprawie daty urodzenia. I
jutro kazał mi przynieść wszystkie ważne dokumenty do zatrudnienia, choć
ostrzegł, że to nic pewnego.
Heki
prychnęła.
— Pewnie
zapomni — odparła obojętnie. — Jak on się nazywa?
Białowłosa
wzniosła oczy ku górze, próbując sobie przypomnieć jego imię i nazwisko.
— Vierrer —
odpowiedziała w końcu. — Mark Vierrer.
Reakcja jej
przyjaciółki była natychmiastowa. Właścicielka imienia bogini magii wyprostowała
się gwałtownie, wlepiając w nią swoje oczy o zielonych tęczówkach. Taya się
tego wystraszyła — rozumiała, że gość był nieprzyjemny, ale żeby aż tak
panikować?
— Gdybym teraz
coś piła, natychmiast bym to wypluła.
— Dlaczego…? —
zapytała powoli.
— Niemożliwe,
żebyś dostała u niego pracę. Takie szare myszki jak ty nawet nie marzą o pracy
ta, w najśmielszych snach, nie biorą tego budynku w ogóle pod uwagę. Gdyby nie
to, że kłamaliście fakt, że zechciał w ogóle przejrzeć twoje papiery byłby
zaszczytem. A tak to — masz przerąbane.
— Dzięki za
szczerość — wydukała Taya, która momentalnie zbladła.
— Chciałam
tylko, żebyś wiedziała, czego się spodziewać.
— On jest aż
taki ważny? — wyszeptała przejęta.
— Z
przykrością stwierdzam, że tak. On na pewno nie zapomni tej lewej daty
urodzenia. Więc wiem już, do czego zmierzałaś wcześniej. Nie martw się, na
pewno coś wymyślę.
— Co zrobisz? —
zapytała zaniepokojona.
Hekate
spojrzała na nią bez cienia uśmiechu na twarzy.
— Nie mam
wyjścia — pójdę do Faliana. On na pewno coś wymyśli — mówiła bez przekonania.
— Heki, ale
uważaj na siebie — rzekła zmartwiona. — Wiesz, jaki on jest…
— On? —
powtórzyła z niedowierzaniem w głosie. — Nie, on jest dobrym człowiekiem. Ale
zbłądził.
— Ty też! —
wypomniała jej. — I to przez niego.
Hekate
milczała przez chwilę. Dopiero po chwili powtórzyła:
— On jest
dobrym człowiekiem. Dobrym obracającym się w złym towarzystwie.
— Tak —
mruknęła sceptycznie. — I stający się ich przywódcą.
Hekate
wydawała się już być duchem zupełnie gdzie indziej.
— Pójdę tam i
załatwie wszystko, co będzie ci potrzebne — odparła po chwili, wstając.
Taya spojrzała
na nią zdziwiona.
— Teraz? —
zapytała.
— Tak, teraz.
Chcę go zobaczyć.
I nie
zastanawiając się więcej nad niczym zostawiła Tayę w restauracji, wychodząc w
ciemną, coraz chłodniejszą, noc. Szła przyspieszonym krokiem czując tęsknotę
coraz mocniej ściskającą jej serce. Długo go nie widziała, długo o nim nie
myślała. Dopiero teraz, kiedy nadarzyła się okazja, racjonalny powód, by go
zobaczyć… Brakowało jej tego. Brakowało jej jego. A przecież miała o nim
zapomnieć. Po tym, co jej zrobił powinna go znienawidzić całym sercem.
Tymczasem szła do niego. Szła, wspominając te czasy, kiedy wszystko było takie
proste, tak dobrze się układało.
— Falian,
zapłacisz za to — wysyczała, choć tak naprawdę wcale nie była na niego zła. Po
prostu tak ciężko jej było przyznać się sama sobie, że nadal coś do niego
czuła.
________________________________________
Szczerze? Nie pamiętam, kiedy ostatnio miałam tak mało komentarzy. Wiem, że to okropna postawa, ale mi jednak w jakimś tam stopniu na tych komentarzach zależy. Jestem okropna, nie? :(
Możliwe, ze ten odcinek był niezrozumiały. To efekt zamierzony. Wszystko wyjaśni się w swoim czasie. Mam też wrażenie, że coraz gorzej idzie mi to pisanie... ;)
Pozdrawiam!
Hej. Chciałybyśmy zaprosić Cię na naszego bloga.
OdpowiedzUsuńI m p e r i u m Ś m i e r c i to powieść, która opowiada historię pewnego chłopaka, który żyje w monotonnej codzienności: ciągłe imprezy, szaleństwa, papierosy, alkohol, spotkania i różne zadziwiające przygody. Za każdym razem chce się z tego wycofać, ale nie potrafi temu uciec. Pewnego razu jednak jest świadkiem dziwnego incydentu, który zmienia całe jego życie. Staje się odtąd niewolnikiem śmierci. Będzie musiał stawić jej czoło i uratować nie tylko innych, ale i samego siebie. Czy poradzi sobie z emocjami, lękiem i samą śmiercią? Przekonasz się tylko, gdy zagłębisz się w tej lekturze... Odważysz się?
www.imperium-smierci.blog.onet.pl
Jeśli uznasz to za spam, to usuń po prostu ten komentarz i przepraszamy za kłopot.
To, ze jest mało komentarzy, wcale nie znaczy, że źle piszesz, czy coś! Wiem, dla mnie one również wiele znaczą, ale niektórzy po prostu nie lubią lub nie potrafią komentować. Odcinek czytało mi się bardzo dobrze i wiesz co ci powiem? Nie lubię Hekate. Co nie znaczy że mnie ona nie zaintrygowała, kiedy wspominała przeszłość. Czekam na dalszy ciąg ;) informuj mnie, bo znowu dzisiaj sama musiałam się dowiadywać o nn, więc o mnie pamiętaj ;*
OdpowiedzUsuńŚwietny odcinek,i ci się wydaje bo piszesz coraz lepiej ! ;**
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta i pozdrawiam ;*
,,- Ulubiona potrawa? - Flaki" No najlepsze, co mnie ...
OdpowiedzUsuń,,- Ulubiona potrawa?
- Flaki"
No najlepsze, co mnie dzisiaj mogło spotkać! hahahahaha XD leżę na podłodze! Dosłownie!
Odcinek świetny! Bardzo dobrze mi się go czytało, a Toma kocham w tym opowiadaniu! A gdzie jest Billuch?! :<
A na komentarze nie narzekaj... Będzie lepiej.
Pozdrawiam i czekam na następny odcinek :*
O Boże, flaki
OdpowiedzUsuńNienawidzę...Co prawda nigdy nie jadłam ale nawet z samego widoku tej potrawy mi się zbiera na rzyganie XD
Tak jak np. teraz, ale to dlatego że za dużo wypiłam kakała XDXD
Dobra, koniec moich krótkich przemyśleń :p
Co do odcinka... To chyba cię nie zdziwi, jak powiem, że wyszło świetnie :p Gdy Hekate wywalała Toma z krzesła...to było piękne :D Ogólnie bardzo ją lubię ^^ Jej charakterek jest super ^^
Biedny Tom był jej ofiarą, ale co tam!
Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :p
Bardzo fajny odcinek, taki tajemniczy, podoba mi się bardzo. A komentarzy masz przecież dużo w porównaniu z tym co się u mnie dzieje na blogu ;(
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta i pozdrawiam
Tajemnica. Jak cały świat. Cudowny odcinek. Czekam na następny.
OdpowiedzUsuńZapraszam na www.diary-of-a-suicide.blog.onet.pl - staram się pisać co drugi dzień.
oj, przekręty, przekręty... tytuł akurat trafnie dobrałaś. Się porobiło... Tom to porafi kłamać, tylko ciekawe, jak sieteraz wykaraskają z tej daty urodzenia! Podrobią dokumenty, czy co? Oby im sie udało, bo polubiłam Tayę - w przeciwieństwie do Hekate, ale być może się to zmieni. Tak więc ja czekać na kolejny odcinek, pozdrawiać i życzyć szalonej weny! :*
OdpowiedzUsuńCzasem bywa tak, że komentarzy jest mniej. Sama widzę to po moim blogu. Chociaż tu podejrzewam raczej, że zmiana adresu na to wpłynęła. W każdym razie nie przejmuj się tym. Piszesz świetnie i to się liczy ;) To jest dopiero początek opowiadania. Jestem pewna, że z czasem będzie ich więcej. Ps. czytam i komentuję (w związku z wiadomością na gg). Aaaa i nexta chcę ;*
OdpowiedzUsuńCo za beznadziejne pytania Mark zadawał :D Flaki... dobre! Też nie lubię flaków, ohyda :) Równie dobrze Taya mogłaby podrobić datę urodzenia, żeby dostać tą pracę. Niech zawdzięcza to Tomowi. Czekam na NN
OdpowiedzUsuńwpadłam na twój blog przypadkiem i przeczytałam ten odcinek. ciekawie piszesz ale nie cierpię tokio hotel ;/ mam ich dość po obsesji mojej koleżanki i może jakoś się zmuszę do przeczytania reszty. tyle na ten temat bo nie będę się wypowiadać o czymś co dopiero poznałam.
OdpowiedzUsuńskomentuję jednak twoją postawę do komentarzy. przy takiej statystyce jak masz nie powinnaś w ogóle narzekać ale pazerność rzeczą ludzką. wiem z doświadczenia, że tacy blogerzy dużo tracą bo to się przeradza w wyścig szczurów. ;/
i to by było na tyle
Niezrozumiały? Haha! Chyba żartujesz! Był najlepszy ze wszystkich dotychczasowych, a fakt, że było ich tak mało, należy po prostu przemilczeć. :)
OdpowiedzUsuńOj, racja. Odcinek bardzo tajemniczy. Najbardziej to zastanawia mnie kim jest Fabian, tzn. co z nim wspólnego, no i jaką przeszłość związaną z nim ma Hekate... Co do komentarzy to nie martw się, teraz jest czas, kiedy chodzimy do szkoły i niektórzy nie mają czasu żeby komentować, ale na bank czytają ! Brak wielu komentarzy nie świadczy o tym, że źle piszesz. Bo nie piszesz. Blog cudowny jak i dzisiejszy odcinek, czekam z niecierpliwością na następny ; *
OdpowiedzUsuńMało komentarzy? Mówisz poważnie? Chciałabym, żeby dla mnie to też było mało. Nieważne. Nie podobają mi się myśli Toma, szczególnie te dotyczące naiwności dziewczyny i tego, że będzie mu jadła z ręki. Naprawdę byłam skłonna uwierzyć, że on robi to bezinteresownie. Czyli ja też jestem naiwna, co zrobić. Mam nadzieję, że Tom jej nie skrzywdzi, w żaden sposób. I mam też nadzieję, że ona dostanie tę pracę, skoro powstało takie zamieszanie wokół tej sprawy.
OdpowiedzUsuńOdcinek świetny. Momentami chciało mi się śmiać. Sorki,że tak późno komentuje,ale nie miałam wcześniej czasu. Pozdrawiam;)
OdpowiedzUsuńAj ten Tom.. chcial dobrze przeciez!
OdpowiedzUsuńNo, ale jakby dla mnie cos takiego zrobil to bym chyba padla z zachwytu xD
Ten Mark mnie wkurza.. przesadza on za bardzo, wywyzsza sie jakby bogiem byl..
mam nadzieje ze dostanie ta prace.
leje z Hekate mimo ze zrobila to zlosliwie xd
O matko, ile ja miałam zaległości. Zlinczuj mnie, proszę. Dobrze, dosyć mego zacnego marudzenia.
OdpowiedzUsuńZaciekawiłaś mnie początkiem. Myślałam, że to będzie jakiś morderca, zaraz będą jakieś krwawe sceny. KREW NA PODŁODZE, MÓZG NA ŚCIANIE, FLAKI! A tutaj zwykły pracodawca. Zdzwiło mnie to, że Tom tak łatwo pomaga jej w dostaniu tej pracy tylko dlatego, że się znają...
sally-parker.blog.onet.pl
Pozdrawiam,
Cóż, każdy ma inne priorytety ;] I tak masz dużo komentarzy, niemal niż tzw. śmietanka FFTH, to może nie narzekaj. ;P
OdpowiedzUsuńMam znowu jedną wątpliwość, dotyczącą początku. Jaki blask oświetlał jego twarz? Wewnętrzny, czy słońce? Bo jeśli wybrałaś drugą opcję, to NIE MA szansy, że siedząc tyłem oświetli mu twarz, chyba, że jest mutantem i ma gdzie indziej twarz :D. Po drodze napisało ci się 'tayę', czego by pewnie nie wybaczyła xD fajna była akcja z Tomem i trochę szkoda, że ta Hekate/popraw, go tak potraktowała, trochę jak dzieciak. :D
OdpowiedzUsuńBleee... flaki najgorsza potrawa świata. Nie wiem jak to można jeść. Odcinek świetny !!!
Masz racje był nie zrozumiały i to bardzo xD Jak zwykle. Moim zdaniem Tom pokazał trochę męstwa i pomógł dziewczynie, a nie tylko ją poderwał i co najważniejsze jeszcze jej nie przeleciał, chociaż to może zasługa Heki. Pozdrawiam:*
OdpowiedzUsuńPs. Sorry, że tak późno komentuje, ale nie zawsze mam czas coś czytać lub komentować.
Witaj, droga duszo. Przeczytałam wszystkie części, które zdążyłaś opublikować. Myślę, że sam wątek prolog zaciekawił mnie do dalszego czytania - dlatego. Sądzę, iż sam kawałek z ulubioną potrawą, jaką są flaki, jest śmieszny, co dodatkowo utwierdza mnie w tym przekonaniu. Hm. Dziwne, że pomaga Tayi. Część jest ciekawa, bo za samą znajomość na pewno tego nie robi... Coś za tym musi być, mówię ci!
OdpowiedzUsuńWydaję mi się, iż Twój nie zaśmieca Onetu i nadaje się do pozytywnej oceny. Zapraszam cię serdecznie na zwariowany blog, gdzie wszystko jest szalone, a nie takie nudne, jak flaki, o których wspomniałaś.
piata-klepka.blog.onet.pl
Pozdrawiam,
Falian, piękne imie i takie inne, niespotykane. Ciekawe, co on zrobił Hekate? I o jakie złe towarzystwo chodzi, bo przecież są różne. Mogą być złodzieje, bandyci, ćpuni a nawet i mordercy. A więc? Tom bardzo ładnie postąpił, tak hm... męsko. Choć na pewno też cwaniakował przed nią. i Hekate ma rację, że gwiazdy niczego nie robią ot tak sobie. Za tym coś się kryje, a znając charakter Toma, to na pewno zdobycz. Ciekawi mnie, czy dostanie prace u Marka. taka nie miła ta postać. Od razu skojarzyła mi się z filmem Diabeł ubiera się u Prady. Tam też Allett była taka wredna hehe. I widzisz? Nadrabiam!
OdpowiedzUsuńtajemnica-naszej-przyszlosci
Rozwaliłaś mnie tą ulubioną potrawą: Flaki :D
OdpowiedzUsuńhahaha genialne to było, a i jeszcze to z tymi autografami było świetne :D
jak można lubić flaki ? ;D
OdpowiedzUsuńhaha ;D
ale opowiadanie świetne i to bardzo ;x
ciekawe czy dostanie tą pracę :d
Jej! Hekate coraz bardziej mnie interesuję. Mądra dziewczyna! Przebiegła :D Ciekawe co z tą pracą? Rozdział świetny. Przeskakuję dalej <333
OdpowiedzUsuń