D
|
wudziestotrzyletnia kobieta o
burzy czarnych, falowanych włosów szła powoli pustoszejącym chodnikiem.
Latarnie uliczne oświetlało całe miasto, które niespodziewanie wydawało się być
nieznośnie ciche. Od czasu do czasu przejechał jakiś samochód, sprawiając tym samym
wrażenie, jakby jego kierowca chciał przed czymś uciec, jeżdżąc akurat nocą.
Czarnowłosa spojrzała na zegarek zawieszony na jej nadgarstku. Wskazówki
pokazywały, iż za niecałe pół godziny nastanie nowy dzień. Dlaczego więc o tak
wczesnej porze, przynajmniej latem, nie widać nigdzie wokół żywego ducha, a
towarzystwa dotrzymywały jej tylko jasne, migające punkciki na niemalże czarnym
niebie?
Może dlatego,
że znajdowała się na jednej z ulic berlińskich. Nie byłoby w tym nic dziwnego,
gdyby nie to, że ta, na której się znajdowała, była zapomniana przez Boga.
Szare budynki z obu stron były wyraźnie zniszczone, tuż pod nimi leżał stary
tynk, który opadł ze ścian, jakieś papiery i butelki. Po boku stał tylko jeden
zakurzony samochód, zapewne od dawna nieużywany. Mroczne klimaty. Ona się
jednak nie bała tego miejsca, Wiele razy już tu bywała. Nic nie było jej tu
obce. Wóz należał do mężczyzny imieniem Armin, który zamieszkiwał jeden z tych
starych budynków jako jeden z nielicznych na tej całej ulicy. Prawie nigdy nie
używał tego samochodu, tylko w przypadkach wyjątkowych był mu potrzebny, ale wówczas
klął pod nosem, dlaczegóż to ten grat jest ciągle zepsuty.
Hekate stanęła
przed drewnianymi, zniszczonymi przez czas drzwiami i zapukała. Była pewna, że
w środku będzie znacznie mniej mrocznie. Poczekała chwilkę, przeskakując z nogi
na nogę; niecierpliwiła się. W końcu usłyszała jakiś hałas, który skojarzył jej
się z przewróceniem czegoś ciężkiego, kilka przekleństw rzuconych przez
mężczyznę, którego głos doskonale znała. Aż w końcu jej otworzył: niski,
pulchny człowiek o ziemistej cerze, kilkudniowym zaroście i matowych, rzadkich,
skołtunionych włosach sięgających mu do ramion. Przez chwilę patrzył na nią
spod swoich piwnych oczu podejrzliwie, lecz już w następnej sekundzie szczerzył
do niej swoje żółte, nierówne zęby.
Armin odsunął
się, by wpuścić kobietę do środka. Natychmiast o jej nozdrza otarł się okropny
zapach alkoholu, dymu papierosowego, benzyny i… czegoś jeszcze, acz nie
potrafiła tego rozpoznać. Zmarszczyła więc nos, rozglądając się po
pomieszczeniu. Było ono bardzo jasno oświetlone — oprócz białego żyrandola
zawieszonego na suficie jasno świecące lampy stały niemalże na każdym stoliku.
Meble były poustawiane w ogromnym nieładzie — kremowa sofa stała po lewej
stronie, za którą znajdowała się stara wieża. Mały stolik stał w zupełnie innym
miejscu, niż dywanik, który powinien leżeć tuż pod nim. Na samym końcu pokoju
stało biurko, na którym znajdowała się ogromna sterta śmieci. Pod oknem za sofą
stało kilka roślinek, które upchnęły pewnie kila tygodni temu. Pod ścianą po
prawej stały jakieś szafy, z czego większość z nich miała coś uszkodzonego.
Naprzeciwko Heki znajdowało się jeszcze jedno pomieszczenie; drzwi do nich
prowadzące poparte były luzem o ścianę tuż obok. Stamtąd wydobywało się białe
światło pochodzące zapewne z ogromnych monitorów, które nieustannie były
włączone. No i, co od zawsze wydawało jej się z tego wszystkiego
najdziwniejsze, dosłownie wszędzie wisiały rozmaite obrazy, najczęściej o różniącej
się od siebie tematyce. Całość wyglądała naprawdę dziwnie.
Czyli nic się
nie zmieniło.
Właściciel
wydawał się być nieco zaskoczony wizytą Hekate w jego domu. Zaś ją dziwił ten
spokój tu panujący; zawsze ktoś się tu kręcił, pomimo niewielkiej ilości miejsca.
Kobieta usiadła na sofie, a Armin udał się do swojego pokoiku, udając się
stamtąd do kuchni, w której udało mu się znaleźć czysty kubek, herbatę o
podejrzanej dacie ważności i herbatniki, o dziwno nie pokryte pleśnią. Hekate
uśmiechnęła się do niego wesoło — podziękowała mu za poczęstunek, acz jedzenia
nie tknęła i nie zamierzała też tego robić w najbliższej lub dalszej
przyszłości.
Hekate
rozejrzała się jeszcze raz — Faliana z całą pewnością tu nie było. No cóż…
W końcu jednak
Hekate nie mogła się powstrzymać i zadała patynie, które ją nurtowało odkąd tu
przybyła.
— Dlaczego tu
tak cicho, pusto?
Armin miał
wzrok wbity w podłogę, najwyraźniej skupiając się maksymalnie na przeżuwaniu
herbatnika. Gdy w końcu go przełknął, spojrzał; na nią, sprawiając wrażenie,
jakby nie zrozumiał pytania. Dopiero po chwili zawołał:
— Ach! Pytasz,
dlaczego tu nikogo nie ma?
On też się nie
zmienił, przeszło jej przez myśl.
— Nie, skąd,
wręcz przeciwnie — zastanawia mnie to, dlaczego tu tak tłoczno! — odpowiedziała
sarkastycznie.
Mężczyzna
zarechotał, po czym spoważniał.
— A wszystkich
gdzieś wcięło — żalił się. — Ostatnio przyłażą tylko jak czegoś chcą.
Armin wydawał
się być tym faktem wyraźnie zmartwiony. Heki zrobiło się go trochę żal.
— A właśnie —
chcesz czegoś? — zapytał, patrząc na nią uważnie. — Ostatnio tu byłaś, ale…
— Nie, nie —
przerwała szybko. — Niczego mi nie trzeba.
— To może
papieroska?
— Dawaj.
Hekate wyjęła
z paczki jednego papierosa, włożyła do ust, podpaliła jego koniec i z największą
radością zanosząc się dymem.
— A ty czego
chcesz?
— Widziałeś Attylę?
— zapytała, używając ksywki Faliana.
Armin gorliwie
pokiwał głową.
Falian był
czymś jak przywódca tego całego „zgromadzenia”. Początkowo była to tylko grupa
przyjaciół o tych samych problemach. Znaleźli w sobie wsparcie, lecz w
największej mierze była to zasługa właśnie Faliana, którego mianowano na
przywódcę. Fal znany był z fascynacją plemieniem Hunów, wiedział o nich
niemalże wszystko. Dlatego też jego przyjaciele szybko zaczęli nazywać go
imieniem ich wodza, za którego czasów Hunowie nieśli popłoch wśród innych
plemion, a nawet potęgi takiej jak Rzym.
— Był tu
dzisiaj. Ostatnio coś go dręczy. Teraz pewnie jest w garażach.
— Tak, pewnie
tak… — mruczała. Tak myślała, jednak najpierw chciała odwiedzić to miejsce.
— A czego ty
od niego możesz chcieć? — zapytał, chichocząc, jakby ta informacja wydawała mu
się być śmieszna.
— Słyszałam,
że ostatnio gdzieś widział Oskara — wyjaśniła.
Oskar był
przyjacielem Starego, a prócz tego był niezastąpiony w podrabianiu wartościowych
towarów. I właśnie dlatego Hekate szukała właśnie jego.
— To całkiem
możliwe, ostatnio go tu nie widuję — wyznał. — Możliwe, że ktoś ma wobec niego
jakieś podejrzenia.
Hekate jednak
tylko pokiwała przecząco głową, uśmiechając się delikatnie.
— Nie, kogo
jak kogo, ale jego nie da się przyłapać.
— To prawda —
przyznał. — Ale w takim razie czemu się ukrywa?
— Nikt nie
powiedział, że się ukrywa — powiedziała, wstając. — No dobrze, ja już pójdę.
Dzięki za gościnę, idę szukać Faliana.
— Spoko — rzucił
obojętnie. Heki kierowała się ku wyjściu, kiedy zawołał: — Jak już go
znajdziesz, to przekaż mu, że mam dla niego wieści.
— To zależy od
tego, jakie są te wieści — odparła, uśmiechając się złośliwie.
— Złe. — Tym
razem na jego twarzy nie dopatrzyła się uśmiechu. Widocznie ta wiadomość nie
była dobra dla żadnego z nich.
— A, no to
przekażę.
Mimo to
usłyszawszy jej słowa Armin zaśmiał się wesoło.
— Wpadaj
częściej.
— Jasne. Na
razie! — Po tych słowach wyszła, wkraczając w ciemną noc.
Gdy wyszła z
tej ponurej uliczki, poczuła maleńką ulgę, lecz cóż jej z tego, kiedy najgorsze
jeszcze ją czekało. Wyrzuciła peta gdzieś w ciemność i wolnym krokiem ruszyła w
kierunku domu jej byłego chłopaka. Rozmyślała przy tym, dlaczego Armin mógł
twierdzić, że Oskar się ukrywa. Cholera, pomyślała, on jest mi teraz potrzebny!
Nikt inny nie pomoże Tayi w tak beznadziejnej sytuacji. Musiała się w coś
takiego wplatać! I to wszystko przez tą cholerną gwiazdkę! Czego on od niej
chciał?! Hekate czuła, jak jej złość ją rozpiera. Znała Tayę doskonale — były
jak siostry. Tak więc wiedziała, że Taya często była dosyć naiwna. To było
takie słodkie, kochane, dobre dziewczę. Często się zastanawiała, z jakiej ona
bajki Disneya się wyrwała. To było nieprawdopodobne, że na świecie chodził taki
człowiek. Ale oczywiście, jak każdy, miała też swoje wady. W przypadku Tayi
była ona dość paskudna — była ona po prostu okropna materialistką. Jej cechy
pod tym względem strasznie ze sobą kontrastowały, co ją śmieszyło.
A co w takim
razie z nią? Jej wszystkie zalety były w znacznej większości przykryte wadami,
a raczej jedną, z której rodziły się te pozostałe — uzależnienia.
To Falian ją w
to wciągnął. Nigdy nie zapomni tego dnia, kiedy próbowała się odnaleźć w tym
wielkim mieście, kiedy próbowała zapomnieć o przeszłości. On jej pomógł, ale w
niewłaściwy sposób. Oto przywódca jednego z gangów narkotykowych zechciał jej
pomóc. Jakim kosztem?
Stała już
przed dużym jednorodzinnym domem. Była to ładna, schludna ulica Berlina —
latarnie uliczne rzucały światło na zadbane domki, równe żywopłoty, skoszone
trawniki, piękne samochody w dużych garażach. Przyjemnością niemal było
przejeżdżanie tędy wśród smrodu spalin, szarość rzeczywistości. Tutaj panował
taki spokój, wszystko wydawało się być o wiele bardziej kolorowe i radosne. To
dziwne, ale ona czuła się tu nieswojo. I jeszcze dziwniejsze, że Falian
zechciał tu zamieszkać.
Wspięła się na
schody i zapukała do dębowych drzwi. Mogła zadzwonić, lecz nigdy nie używała
dzwonka. Może był to odruch, przyzwyczajenie, sama tego nie wiedziała. Zapukała
jeszcze raz — znowu brak odpowiedzi. Uśmiechnęła się pod nosem — mogła więc
zacząć walić pięścią w drzwi, a szczególnie dobrze by było, gdyby spał, w co
oczywiście nie wierzyła.
Jednak za sobą
usłyszała jakieś kroki. To mógł być przecież właściciel. Mimo to Hekate
zacisnęła pięści, mięśnie jej ciała napięły się, w każdej chwili gotowe do
obrony. Powoli się odwróciła. I wówczas serce gwałtownie przyspieszyło. I
zapomniała, po co tu przyszła. I mięśnie się rozluźniły. I uśmiech wstąpił na
jej bladą twarz. Chciałaby to powstrzymać, lecz nie mogła — od zawsze tak na
nią działał.
Na dole, tuż
przy schodach, stał wysoki dwudziestosześciolatek. Miał długie, brązowe, lekko
falowane włosy sięgające mu do łopatek — obecnie związał je luźno, by nie przeszkadzały
w pracy. Prawą brew i usta miał przekłute, a na szyi i gołych ramionach widać
było czarne tatuaże. Nosił brudną od smaru koszulkę z motywem Iron Maidena,
oraz szerokie, wojskowe spodnie. Na nogach obowiązkowo widniały glany. Mogła
tak trwać jeszcze długa chwilę w zamyśleniu gdyby nie to, że mężczyzna uśmiechnął
się do niej delikatnie, nie było w nim jednak ani trochę radości. Hekate
pozostała niewzruszona, choć w środku pragnęła podbiec do niego i rzucić się mu
na szyję. Jakież to tortury, nie móc uczynić tego, czego się najbardziej
pragnie…
Odrzucił na ziemię szmatkę, którą wycierał
ręce i już chciał podejść bliżej, jednak maska Hekate leżała już na jej twarz
idealnie: wlepiła w niego swoje lodowate spojrzenie i zawołała:
— Szukam
Oskara. Podobno jest tutaj.
Jakiś cień
przemknął po twarzy mężczyzny, lecz zdawała się tego nie zauważyć. Wkrótce
jednak odwrócił się w stronę garażu, bez wiary powracając do przerwanych
wcześniej czynności.
— Jest w
sypialni.
Tymi słowy
zostawiła go, pchnęła drzwi i weszła do środka. Dobrze znane było jej to pomieszczenie.
Wychodząc z ciemnego przedpokoju zapaliła światło w małym korytarzyku. Tam
znajdowały się trzy otwory wejściowe prowadzące kolejno do kuchni, salonu i
łazienki. Powolutku weszła do wielkiego pomieszczenia wyglądającego jak salon
jakiejś starszej pani: jasnego koloru sofa i dwa fotele stały w centrum pokoju,
a w samym tego środku stał maleńki stolik do kawy, to wszystko stało na
czerwonym dywanie o licznych, przeróżnych wzrokach. Po prawej stronie stały białe
meble pozbawione jakichkolwiek ozdób — tylko gdzieniegdzie dojrzeć można było
jakieś zdjęcia, klucze czy książki. Po lewej stronie stało kilka kwiatów, tam
też widać było drzwi prowadzące do sypialni. Tuż obok wejścia prowadzącego z
korytarza do salony stał też fortepian. Hekate mimowolnie się zaśmiała.
Nagle
usłyszała za sobą trzask drzwi. Automatycznie się odwróciła, lecz w następnej sekundzie
przypomniała sobie, że to przecież Falian. Zaskoczyło ją to wielce i wcale nie
poprawiło humoru. Jednak właściciel minął ją bez słowa i zniknął w ciemnościach
salonu.
Hekate ruszyła
w kierunku drzwi prowadzących do sypialni i, nawet nie zapukawszy, po prostu
weszła do środka. Tam zastała zupełnie inne klimaty. Mianowicie ściany były
czarne, okna szczelnie zasłonięte, a słabe światło dawała tylko jedna lampa
stojąca w samym kącie, tuż za nie pościelonym łóżkiem, obok którego stały dwie
gitary elektryczne. Po przeciwnej stronie stało zagracone biurko, przy którym
siedział czarnowłosy, młody chłopak. Był on tak wpatrzony w monitor, że nawet
nie zauważył, że ktoś wszedł. Dopiero gdy Heki odchrząknęła głośno, ten
odwrócił się w jej stronę.
— O! — zawołał
zaskoczony. — Hekate! Dawno cię nie widziałem! — mówił z uśmiechem na twarzy,
wstając z krzesła.
— I ja też —
przyznała, po czym przeszła szybko do sedna — ale jestem tu, bo jesteś mi
potrzebny.
— Do czego? —
zapytał głupio.
Heki spojrzała
na niego jak na idiotę.
— A do czego ty możesz być potrzebny?
Oskar
wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu.
— No wiesz —
do wielu rzeczy!
— Na razie
skupmy się na podrabianiu papierów — powiedziała, siadając na łóżku. W tym
czasie do pokoju wszedł Fal, rozglądając się dookoła.
— Czemu mnie
nie ostrzegłeś, że przyjdzie twoja dziewczyna?! — zawołał z wyrzutem Oskar do
swojego przyjaciela.
— Nie jestem
jego dziewczyną — wtrąciła.
— Sam nie
wiedziałem, że przyjdzie — wyznał, po czym dodał: — ale nie powiem, że mi się
to nie podoba.
— Co jest? —
zapytał, nie zwracając uwagi na właściciela domu.
— Wiesz, mam
do ciebie prośbę. Moja przyjaciółka nieźle się wkopała i…
— Taya? —
pisnął, zanosząc się głośnym śmiechem. — A co ona takiego mogła zrobić? Nie
pójść na jakąś mszę? Nie wyrzucić czegoś do odpowiedniego śmietnika? Nie
spuścić wody w klozecie?
Podczas, gdy
Oskar nadal się śmiał, Hekate miała ochotę przyłożyć mu czymś ciężkim.
— Twoje żarty
są żałosne — powiedziała — ale to nie jest ważne. A poza tym Taya jest
ateistką, ale znowu odbiegam od tematu. Niemniej masz rację — chodzi mi o Tayę.
Jakiś dupek załatwił jej niby pracę, ale tylko wkopał jak w niemałe kłopoty.
Zgadnijcie, do kogo ona się wybrała na rozmowę o prace przy kawce!
Fal i Oskar popatrzyli
na nią uważnie.
— Zapewne
znana jest wam taka postać jak Mark Vierrer, prawda?
Jej były
chłopak prychnął, a jego przyjaciel zaśmiał się szyderczo.
— Przestań —
zawołał Fal. — Ja tu nie widzę problemu. Przecież on nawet na nią nie spojrzy,
a ty panikujesz… Ewentualnie wyrzuci ja na zbity pysk, Taya trochę popłacze i
po wszystkim.
— Ale chodzi o
to — zaczęła zniecierpliwiona — że ten cały kretyn go znał i załatwił jej tę
rozmowę! I problem polega na tym, że Vierrer nie wierzył, jakoby to Taya i ten
debil się znali, więc trochę go o nią wypytał. I ten wymyślił jakieś dane z
kosmosu, a Vierrer, jak na złość, kazał Tayi wstawić się jutro o dwunastej! Z
papierami i tym wszystkim, co jest tam potrzebne. No i oczywiście spotka się z
fałszywymi danymi. I wszystko przez tego…
— Przez kogo? —
zapytał zainteresowany Attyla, marszcząc brwi.
— Wielki Tom
Kaulitz się raczył wmieszać — odparła przesłodzonym głosikiem. Była wyraźnie
oburzona. — Spotkał ją w barze Rockermanna, kiedy wyszłam tylko na moment. I to
do was, idioci.
— Ach, Armin
coś wspominał, że byłaś mu potrzebna — przyznał Oskar. — A właściwie to do
czego?
Hekate nie
odpowiedziała, zastanawiając się nad czymś usilnie.
— Attyla —
zaczęła nagle — Armin mówił, że masz do niego wpaść. Ponoć ma dla Cebie wieści.
— Jakie?
— Złe —
odparła krótko, wciąż wpatrując się pustym wzrokiem w punkt na podłodze. Nagle
poczuła, że musi stąd jak najszybciej wyjść. Załatwi to, po co tu przyszła i
się wynosi. — Oskar, musisz załatwić odpowiednie papiery. Tak, by Vierrer się
nie zorientował.
Oskar podrapał
się po karku.
— Będzie
ciekawie — mruknął. — Nie jest to łatwe zadanie, ale…
Heki zaśmiała
się wesoło.
— Ty miałbyś
sobie nie poradzić?
— Masz rację —
zawołał, szczerząc zęby. — Dobra, jeśli by się dało, to przynieś mi te papiery
Tayi tutaj jak najszybciej, a trochę tu jeszcze posiedzę. No i oczywiście
dostarcz mi je osobiście i powiedz, co dokładnie mam zmienić, usunąć, podrobić.
Fal obserwował
ich rozmowę z boku. Heki tymczasem wyciągnęła swoją komórkę i wybrała numer
przyjaciółki. Ta odebrała po kilku sygnałach.
— Co jest? —
zapytała na powitanie.
— Gdzie
jesteś?
— W domu. Nie
zamierzałam tam na ciebie czekać.
— No w sumie
racja… Słuchaj, zaraz do ciebie wpadnę. Ty przygotuj te wszystkie papiery, będą
mi potrzebne, jak mam cię z tego wyciągnąć.
— Dobra —
odparła, po czym się rozłączyła.
— Heki —
odezwał się Oskar — ona rzeczywiście chcę podjąć tam pracę?
Ta, z ponurą
miną na twarzy, pokiwała twierdząco głową. Czuła, że był to beznadziejny
pomysł, ale jej przyjaciółka była uparta jak osioł. Nie zamierzała więc nawet
próbować jej od tego odwieść. Pozostało więc jej tylko pomóc. Hekate zamrugała
kilkukrotnie; odwróciła się stronę wyjścia, lecz poczuła, jak ktoś ja chwyta za
nadgarstek. Odwróciła się i zobaczyła Attylę, patrzącego jej głęboko w oczy.
Jęknęła w duchu. Niech on tak na nią nie patrzy, ona nie jest ze stali.
Przecież musiała być silna. Postanowiła sobie, że do niego nie wróci. I bez
tego miała dość problemów. Ale emu chyba nadal na niej zależało. I jej na nim
tak samo…
— … mnie?
Mówię do ciebie, a ty nic! — wołał sfrustrowany brakiem uwagi ze strony Hekate
Oskar.
Czarnowłosa
spojrzała na niego z niemałym zdezorientowaniem.
— Na jutro
rano powinno być gotowe, ale będziesz musiała się tu zgłosić, bo…
— Ja jej
odniosę — mruknął niezbyt zainteresowany Fal, wciąż patrząc na Hekate. Duchem
był gdzie indziej. — Chodź — zwrócił się do niej, udając się w stronę wyjścia. —
Odprowadzę cię.
Ta, jak na
komendę, odsunęła się szybko do tyłu.
— Nie, dzięki,
poradzę sobie. Nie boje się miasta.
— To nie ma
nic do rzeczy — szepnął, ujmując jej dłoń. Po chwili zwrócił się do Oskara: —
Chłopie, nie rozwal mi chaty.
Nie usłyszeli
już odpowiedzi, bo szybkim krokiem para ruszyła ku drzwiom. Gdy wyszli,
uderzyło w nich świeże, wieczorne, letnie powietrze. Hekate nabrała powietrza
do płuc, uśmiechając się delikatnie. Zbiegła elastycznym krokiem ze schodów i
lekko ruszyła chodnikiem zamoczonym w świetle latarni ulicznych. Nie musiała
się odwracać, by wiedzieć, że Fal za nią szedł. Kroczył, wręcz skradał się
cichutko, nie racząc wypowiedzieć ani jednego słowa. Po prostu ją obserwował.
Dziewczyna czuła na sobie jego wzrok, ale jej to nie przeszkadzało. Spróbowała
się uśmiechnąć, ale bezskutecznie. Nie czuła się nieswojo w jego towarzystwie,
ale… O ile łatwiej by było, gdyby poznali się w innych okolicznościach.
Tymczasem on był przywódcą jednego z gangów w tym mieście, a ona wpadła w
nałogi. Od dawna wiedziała, że nie będzie miała nigdy prosto ułożonego życia,
ale tym razem to była jej wina, nie mogoła obwinić o to losu, że ją pokarał.
A Attyla wcale
nie pomagał jej z pogodzeniem się z tym wszystkim.
Oczywiście —
tęskniła za jego ciepłem, za rozmowami z nim, za tym, jak czuła się przy nim
dobrze, bezpiecznie. Wierzyła, a nawet była niemalże pewna, że była naprawdę
zakochana. Chyba była nadal. Nie mogła pozbyć się tego jakże silnego uczucia —
kiedy chciała je odtrącić, wyrzucić precz, ono trzymało się jej usilnie. Ale
nie potrafiła, nie mogła, nie dałaby rady opowiedzieć, mu, by ją zostawił, by
odszedł i dał jej spokój. Ani ona by tego nie chciała, ani on. Wobec tego
Hekate przyszła do głowy bardzo dziwna myśl. To wyglądało tak, jakby ją przez
to więził. Nieświadomie, ale jednak. A może świadomie…?
Zerknęła kątem
oka w tamtą stronę. Fal nadal szedł za nią spokojnym krokiem i wciąż nie
odrywał od niej oczu, a patrzył na nią tym samym, nieznanym jej jak dotąd
spojrzeniem. Zastanawiała się, jak mogła to określić. To nie było pożądanie, nie, na pewno nie. W
tym spojrzeniu czaiła się odrobina smutku, żałości. Był niczym męczennik
skrępowany łańcuchami win, jakie ponosił, a które tak bardzo pragnął naprawić.
I to wszystko dotyczyło tej istoty tuż przed nim.
Teraz Hekate
wiedziała, co dostrzegła w jego oczach. Widziała bowiem ostatnie iskierki
usilnie utrzymywanej nadziei, która już gasła. Nadziei na wybaczenie.
Po tym
odkryciu wcale nie czuła się lepiej, przeciwnie. Nagle pojawiła się myśl, że
przecież on nie zrobił nic złego. To dobry człowiek. Dobry człowiek, który zbłądził. Zupełnie tak jak ona.
— Fal, zostaw
mnie — wyszeptała słabym, ledwie słyszalnym głosem. Wypowiedziawszy to jedno
krótkie zdanie wydawało jej się, że ciernie ostre niczym sztylety wbijały się w
jej gardło, uniemożliwiając oddychanie. Jakby na rozkaz głęboko odetchnęła,
lecz to wcale nie przyniosło jej ulgi.
Chłopak
przyspieszył. Szybko ujął jej dłoń; nie cofnęła jej. Delikatnie odwrócił jej
twarz ku swojej. Naprawdę nie sądził, że będzie w stanie coś takiego zrobić,
coś takiego czuć. Nie sądził, że kiedykolwiek będzie w stanie zrobić wszystko
dla jednej osoby, właśnie dla niej.
— Dlaczego? —
pytał. Hekate nie była w stanie spojrzeć
w jego bystre, niebieskie oczy — poczułaby się jeszcze gorzej, o ile było to
możliwe. — Ile jeszcze mam cię błagać o wybaczenie?
Hekate
milczała. Wyrwała dłoń z jego delikatnego uścisku, a on nie zrobił nic, aby ten
gest powstrzymać, aby choć jeszcze przez chwilę czuć jej dotyk.
— Już dawno ci
wybaczyłam — odparła szczerze, po czym odwróciła się w jego stronę, patrząc na
niego oczyma pełnymi bólu i utraconej nadziei. — I powiedz mi — szepnęła — co
to dało?
Hekate
rozpostarła ręce, czekając na jego odpowiedź. Nie znał jej, nie potrafił na to
pytanie odpowiedzieć. A właściwie potrafił — nie zmieniło to nic. Tak samo jak
obietnice, które jej składał, pomoc, którą oferował. Wybaczenie to kolejne z
tych pustych słów, które niby działają cuda. Cóż to była za niedorzeczność,
ach, jak źle, że była to okropna niedorzeczność…
— Daj mi to
wszystko jeszcze raz przemyśleć.
Fal otworzył szerzej
oczy.
— Nie winię
cię za wszystko — mówiła dalej. — Tak już po prostu jest. Może po prostu nie
jesteśmy sobie pisani.
— Wierzysz w
to?
Chwila
milczenia.
— Sama nie
wiem — odrzekła cicho, po czym ruszyła naprzód, w stronę mieszkania Tayi. Fal
już nie próbował jej gonić, zatrzymywać. Rozumiał. I to było jedną z jego
wspaniałych cech — potrafił zrozumieć. A może po prostu dobrze ją znał.
Możliwe, nawet bardzo.
Czarnowłosa
chciałaby myśleć już tylko o papierach, które powinna dostarczyć Oskarowi jak
najszybciej. Nie miałaby jednak siły jeszcze raz tego samego dnia się tam
udawać, widzieć się z Attylą. Taya zapewne nie będzie zadowolona z tego
pomysły, z pewnością będzie protestować, ale to ona tam pójdzie i odniesie je
osobiście Je może powiedzieć co zaszło. I też zrozumie. Zrozumie, nie będzie
zadawała żadnych pytań, po prostu tan pójdzie. Hekatę ją znała. A ona znała
Hekate.
Uprzedni dzień
kończył się bardzo powoli. Nastopny zaczyna się jeszcze wolniej.
__________________________________________
Wybaczcie mi za wszelkie błędy, ale przy sprawdzaniu tego odcinka słuchałam piosenek Huntera, co mnie bardzo skutecznie wyrywało ze skupienia, a nawet więcej - kazało mi się skupić na tej iście boskiej muzyce. Może będzie tych błędów sporo, może nie będzie ich w ogóle, nie wiem. W każdym razie jeszcze raz przepraszam.
No i oczywiście wesołych świąt Wam życzę, spełnienia marzeń, wszystkiego, co najlepsze :)
Oj tam, oj tam. :D Literówki dobra rzecz. Przynajmniej są ciekawsze treści (mi odwala po KR, hehe).
OdpowiedzUsuńNo więc muszę przyznać, że mnie się osobiście podobał i dzisiaj mam coś do napisania. Wielbię Cię za ten odcinek. Te mroczne opisy (chociaż ja już mroczna nie jestem aż tak, ale je lubię) i te czarne ściany w pokoju z zasłoniętymi oknami. I ta obskurna uliczka też mi się podobała. Sceneria rodem z horrorów, hehe. I trudno nie wspomnieć o tym, jak w moim świetle bohaterowie wyszli na czarne charaktery. Wszystko black. :)
Oby takich więcej!
I nawzajem jeśli chodzi o święta. Czekam na nexta. :)
tak też myślałam, że podrobi te papiery :) żeby tamten tylko się nie połapał, bo inaczej Taya nie dostanie pracy :) jest super!
OdpowiedzUsuńŚwietny odcinek ;) Pozdrawiam i czekam na nexta
OdpowiedzUsuńuda się, nie uda? nie wiem, czy dobrze zauważyłam, ale Oskar nie lubi Tayi? Podrobi jej te dokumenty czy jakoś jednak się wymiga? Czekam na odpowiedź w kolejnym odcinku! Pozdrwiam zatem i życzę weny oraz wesołych świątek ;*
OdpowiedzUsuńNo no. Ciekawy odcinek. Zastanawiam się co będzie dalej z Hekate i Fal... No cóż. To może być ciekawe. Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku oczywiście. Czekam na nexta i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńOdcinek wspaniały ;) Wybacz, że dziś zbyt treściwego komentarza z mojej strony nie będzie, ale źle się czuję i nie mam na nic ochoty. Coś mi się wydaje, że chora będę -.- Również wesołych ;*
OdpowiedzUsuńŚwietna część i wcale tak dużo błędów nie było :) Przepraszam, że tak krótko, ale nie jestem w nastroju.
OdpowiedzUsuńCzekam na next'a :*
O wow XD
OdpowiedzUsuńNo to trochę dowiedziałam się o życiu Hekate :d Swoją drogą - fajne imię :p
Oskar widać nie lubi jej przyjaciółki XD
Hmm...ale zrobi na czas te akta czy nie? Ty jesteś nieprzewidywalna, więc może być coś takiego XD
Również życzę Wesołych Świąt :D
przepraszam! nie daję rady. Po prostu jakoś trudno mi się to czyta;/ I było trochę za dużo powtórzeń typu "była, było" albo "stało, stały" itd. przepraszam, na razie stąd spadam, ale może kiedyś mi się odmieni i zacznę czytać znowu... i tak z innej beczki; jesteś na THnews?
OdpowiedzUsuńAch więc jednak potrzymasz nas jednak w napięciu w sprawie tych papierów i całej rozmowy o pracę - mam nadzieję, że wytrzymam do następnego odcinka i że tam w ogóle czegoś się dowiem! ;) Wesołych Świąt!
OdpowiedzUsuńTeż wesołych, chociaż nigdy nie ogarniam dlaczego ludzie życzą sobie "Wesołych świąt". Przepraszam, ale moja ciemniejsza strona wychodzi, znowu.
OdpowiedzUsuńSpodobała mi się wzmianka o tej hm.. cośtam Hunów, mam nadzieję, że jakoś to rozwiniesz, bo jednak mnie to zainteresowało. ;) Tak samo przeszłość Hekate, ciekawa jestem, czy zerwała z narkotykami, czy potem będzie całkiem ekstremalnie, oczywiście wybieram opcję drugą xD
"Żylandor" - "Żyrandol".
Na samym początku bardzo, bardzo przepraszam za tak późne przeczytanie i skomentowanie. Nie miałam niestety czasu, no i możliwości, żeby zrobić tego wcześniej, ale jak obiecałam - nadrobiłam.
OdpowiedzUsuńWracając do odcinka. Bardzo mi się podoba. :D Jest strasznie tajemniczy, w zasadzie... Jak wszystkie Twoje odcinki. Heh! No i w to w nich właśnie lubię. Hakate, moim zdaniem oczywiście... Za dużo dała Fabianowi do nadziei... Ten pocałunek.. To miejsca nie powinno mieć, ale mi sie mimo wszystko strasznie, strasznie podobało. Czekam z niecierpliwością na nexta, no i pozdrawiam :* <3
PS. Wesołych Świąt również! Szczęśliwego Nowego Roku, Szalonego Sylwestra! ;D
Notka super jak zwykle. Dawaj nexta!!!!
OdpowiedzUsuńHej! Zapraszam na nowy odcinek http://historia-billa-kaulitz.blog.onet.pl/8-Witaj-brat-w-swiecie-zywych,2,ID444088518,n
OdpowiedzUsuńTroche mnie wkurzylo to, ze Hekate pali xD
OdpowiedzUsuńno ale to nieistotne.
zdziwilo mnie, ze ona z nim kiedys byla.. tylko jak ona moze nim tak pomiatac ?!
choc pewnie jej zawinil.
myslalam ze ten chlopak z glanami, brudna bluzka i dlugimi wlosami to Georg xD
cos ciezko z ta praca, no ale musza.. rozbawil mnie moment jak ten chloapk (nie pamietam imienia xd) spytal jaki to problem i zaczal wymyslac, kpiac sobie (uwzgledniajac spluczenie wody w klozecie )
czekam na nexta i weny zycze ;**
Mmm jak ja lubię takie długie odcinki ;* Nie ma to jak czytać sobie w długie, "zimowe"?, wieczory ;)
OdpowiedzUsuńNaprawdę świetny blog i obiecuje że od nowego roku postaram się częściej zaglądać i komentować. Takie postanowienie Noworoczne ;D Czekam na next :*
No dobrze, wszystko pięknie, ale gdzie jest TH? Gdzie jest Bill, Georg, Tom i Gus? Tęsknie za nimi <3 A teraz pytanie: Jak mocno czarną przeszłość kryją za sobą bohaterzy? Bo powiem szczerze, że trochę się tego obawiam. Pozdrawiam, odcinek wspaniały i długi. Podoba m się xD
OdpowiedzUsuńBłędami się nie przejmuj każdemu się mogą zdarzyć, mniejsza z tym wracam do odcinka, który był naprawdę rewelacyjny :D jestem ciekawa czy Taya się zgodzi na podrobienie jej papierów? Dobra lecę czytać dalej
OdpowiedzUsuńDawna miłość? Hmmm ... Ciekawie. Ale czy tylko mi się zdaję, że oni są jacyś podejrzani? Mniejsza o to. Interesuje mnie co z tą pracą? Rozdział booooski ;* Czytam dalej <3333
OdpowiedzUsuńestem i nadrabiam, obiecałam, prawda? W sumie nie dziwię się Hekate że tak się zachowuje przy Falianie. Z opisu musi wyglądać słodziutko! Fajnie, że Oskar podrabi papierki, Taya nie wyjdzie na głupią przynajmniej ;) Ciekawa jestem, co też za wieści usłyszy Atylla ;) lece dalej
OdpowiedzUsuńtajemnica-naszej-przyszlosci