T
|
ak, u mnie
wszystko dobrze, mamo — mówiła do słuchawki, podczas gdy miała nadzieję, że jej
rodzicielka odbierze ją tam, na drugim końcu świata, w Kanadzie, gdzie wraz z
jej ojcem właśnie się znajdowali. — A jak u was? Dawno nie dzwoniłaś, a ja
miałam sporo do roboty. I wiesz, chyba udało mi się znaleźć pracę. Załatwił mi
ją nowo poznany znajomy, ale nie martw się, nie sądzę, by był to jakiś
niebezpieczny człowiek, bo w pewnym sensie go znam. Wyjaśnię ci to kiedyś. —
Nagle umilkła. Odsunęła telefon komórkowy od swojego ucha i przyjrzała się mu
uważnie. Westchnęła. Może niepotrzebnie to robiła. Ona pewnie i tak nie
odsłucha tej wiadomości. A jeśli już i wobec tego oddzwoni, to wymieni z córką
zaledwie kilka słów i ucieknie pod pretekstem wielu spraw do załatwienia. Po
krótkiej chwili zawahania zdecydowała się jednak ponownie zabrać głos. Nie
mogła z siebie jednak wiele wydusić. — Tęsknie, mamo — szeptała. Nie miała siły
się pożegnać, więc chciała już odrzucić od siebie komórkę, kiedy usłyszała
jakiś szum.
—
Halo? — pytał ktoś po drugiej stronie słuchawki.
—
Mama? — wykrzyknęła radośnie Taya. — Mamo, czy to ty?
—
Taya? — pytał ktoś nadal, lecz wówczas białowłosa dziewczyna zorientowała się,
że, choć znała ten głos, znacznie różnił się on od tego doskonale znanego,
tego, którego tak chciałaby teraz usłyszeć.
—
Och, witam panią, pani Gabrielo — szepnęła nieco zażenowana do opiekunki ich
rodziców. — Czy jest gdzieś w pobliżu mama albo tata? — Rękę, którą miała
wolną, powoli przesuwała po czarnej sofie, na której siedziała. Natrafiła na
kąt, w którym coś wyczuła. Zmarszczyła brwi, usilnie starając skupić się na
słowach pani Gabrieli.
—
Nie, przykro mi. Ale nie martw się, niedługo do ciebie oddzwonią.
—
Tak, na pewno — mruczała, przyglądając się swojemu znalezisku, jakim był mały woreczek.
Nie miała wątpliwości, co się w nim znajdowało, gdy ujrzała biały proszek. — Dobrze,
dziękuję bardzo. Do widzenia.
—
Do usłyszenia, moja droga.
Czuła,
jak rodzi się w niej ogromna złość. Wstała raptownie, przechadzając się szybkim
krokiem po salonie. Podeszła do ściany, za którą znajdował się przedpokój i
jednym kliknięciem sprawiła, że cały, jakże duży pokój rozjaśnił się jasnym
światłem lamp. Miała dość tej ciemności. Jeszcze raz dokładnie przyjrzała się
maleńkiemu woreczkowi, potrząsnęła nim. Westchnęła. Zabiję ją, pomyślała. Niech
tylko się tu zjawi.
I,
jak na zawołanie, już po sekundzie usłyszała cichutkie skrzypienie drzwi. Ktoś
właśnie przekroczył próg jej domu. W następnej chwili ujrzała przed sobą
kobietę średniego wzrostu o burzy czarnych włosów. Głowę miała spuszczoną w dół
a ruchy ociężałe. Klapnęła na sofę, zakrywając twarz dłońmi. Wyraźnie było
widać, że jej przyjaciółka była w złym stanie. Ale wspólne szukanie rozwiązania
postanowiła przełożyć o kilka minut w dal.
—
Spójrz! — krzyknęła, wyciągając w jej stronę rękę, w której trzymała woreczek
pełen białego prochu. — Może mi wyjaśnisz, co to tu robi?!
Hekate
delikatnie zadarła głowę. W jej oczach przez chwilkę widać było jasne iskierki,
ale trwało to bardzo krótko. Już po chwili ponownie spuściła głowę.
—
Przepraszam — mruknęła niechętnie.
—
A jeśli ktoś by to znalazł?! Miałabym przez ciebie ogromne kłopoty, jesteś tego
świadoma?! Masz nie nosić do mnie tego świństwa!
—
Dobrze — odparła posłusznie. — Oddaj mi to, a się tego pozbędę.
Taya
zaśmiała się ponuro.
—
Tak, ja już wiem, w jaki sposób się tego pozbędziesz! — Odwróciła się na
pięcie, minęła sofę i podeszła do kosza na śmieci umieszczonego w samym rogu.
Wyjęła z niego worek, który był zapełniony tylko do połowy, wyszła na dwór i
cisnęła go na sam dół dużego pojemnika. Dopiero, gdy umyła w łazience bardzo
dokładnie swoje delikatne dłonie, wróciła do salonu, usiadła cichutko na sofie
i czekała, aż Heki zechce coś powiedzieć.
Taya
wstała, trąc usta. Zerknęła kątem oka na przyjaciółkę — ta nie zmieniła swojej
pozycji. Westchnęła cichutko raz jeszcze, przeszła kilka kroków i ponownie
wróciła na swoje miejsce. Nie objęła jednak Heki ramieniem, nie poklepała po
plecach, bo wiedziała, że wówczas jej ręka zostanie natychmiast odtrącona.
—
Musisz zanieść Oskarowi potrzebne papiery i powiedzieć, co należy zmienić —
powiedziała nagle Hekate, podnosząc głowę. Wyglądała normalnie — żadnych
podkrążonych oczu czy zaczerwienionych policzków, śladów łez. Tylko oczy miała
nieco bardziej przygaszone.
Taya
głośno przełknęła ślinę.
—
Ja?! — wydukała.
—
Ja tam nie wrócę — powiedziała tylko, wstając.
Taya
zamilkła. Wiedziała, czemu Heki tak mówiła i rozumiała. Sama tam pójdzie, ale
wpierw z nią porozmawia.
—
Co ci powiedział?
Cisza.
—
Co do Ciebie mówił?
Cisza.
—
Cholera, czy coś ci zrobił?!
—
Nie — szepnęła wreszcie. — Tylko... coś mi uświadomił. — Hekate popatrzyła na
właścicielkę domu, w którym obie się znajdowały, przenikliwym spojrzeniem.
Łokcie opierała na udach, podtrzymując dłońmi twarz. Była naprawdę
przygnębiona. — Wiem, jak na to zareagujesz — podjęła — ale ja nie chcę do
niego odchodzić.
Taya
wybałuszyła oczy.
—
Czy ty jesteś poważna?! — krzyknęła karcąco. — Za co? Za co ty go kochasz?! On
na ciebie nie zasługuje, wykorzystuje twoją słabość!
—
Nie jestem słaba — warknęła.
—
Ale?
Heki
westchnęła.
—
Ale nie mam siły się więcej opierać. Nie mogę. Nie chcę.
Taya
podrapała się po karku. Przeszła się po salonie, pomyślała.
—
A gdyby to on zmądrzał?
Hekate
podniosła głowę, na jej twarzy malowało się zaskoczenie.
—
Co masz na myśli?
—
Zobaczysz — rzekła, podchodząc do szafy i wyjmując z niej wełniany, niebieski
sweter. Nałożyła go na siebie i poszukała wzrokiem butów. Gdy już jej wyłapała,
nałożyła na swoje bose stopy. — Przecież i tak muszę tam iść.
Białowłosa
skierowała się do swojej sypialni. Następnie zaczęła grzebać w szufladzie
szafki nocnej, by wyciągnąć plik jakże ważnych papierów. Dopiero wraz z nimi
wróciła do salonu.
—
Nie wiem, czy cokolwiek zdziałasz — mruknęła, wstając. — Ale nie zabraniam —
jak chcesz, to z nim gadaj. Bo ja... — chwila zawahania — szybko się tam nie
pojawię.
—
I dobrze — odparła. — A teraz może idź spać, jesteś zmęczona. Ja tylko oddam te
papiery i też się kładę, o dwunastej mam rozmowę z tym sztywniakiem. Chciałabym
wywrzeć na nim dobre wrażenie. Jesteś pewna, że nie zorientuje się, że papiery
są fałszywe? Bo jeśli tak, to nie będę mogła znaleźć pracy nie tylko u niego,
ale w całym Berlinie — założę się, że ma mnóstwo kontaktów.
—
Wygrałabyś — mruknęła, udając się w stronę drzwi. — Nie martw się, Oskar
załatwi wszystko po mistrzowsku.
—
Mam nadzieję...
—
Tylko nie zaśpij — powiedziała na odchodne i wyszła.
Taya
jeszcze raz, automatycznie, podrapała się po karku. Zamknęła za sobą starannie
drzwi, przekręciła klucz i ruszyła chodnikiem w stronę jednej z
najpiękniejszych ulic berlińskich, jakie udało jej się ujrzeć.
Pożałowała,
że nie wzięła grubszego swetra, gdyż nieustępliwy wiatr zaczął dmuchać,
przenikając chłodem jej ciało. Zadrżała, patrząc w czarne niebo. Białe punkciki
co jakiś czas znikały, by po chwili znów się pojawić i świecić tak samo jasnym
blaskiem. Winne temu były ciemne chmury, które wiatr prędko gonił nad Berlin.
Zapewne rankiem będzie ponuro, innymi słowy pogoda ta zdecydowanie będzie się
różniła od większości dni tego lata, które były nadzwyczaj piękne — gorące i
słoneczne.
Taya
jeszcze raz rozmasowała swoje ramiona. Szła przyspieszonym krokiem wzdłuż
chodnika. Idąc, przyszła jej do głowy pewna piosenka, a gdy pomyślała, do kogo
i po co właśnie idzie, zaśpiewała:
— „Brzask rozrywa cię! Uwalnia zło... Wijesz się jak
wąż... bo czeka ktoś, przed kim starasz się... uciec?”*
Dziwnym
sposobem skojarzył jej się ten tekst właśnie z Attylą. Nie od dziś widziała go
jako zło, czarny charakter. Przypisywała mu wiele win, między innymi tę
największą — nieszczęście jej przyjaciółki. Ale nikt nie jest nieśmiertelny i
niezniszczalny, on też ma swoje słabości, bolączki. Też ma swoich wrogów i też,
jak każdy inny, zapłaci za swoje winy. Lecz on wyjątkowo srogo. Wiedziała to,
była tego pewna.
No
cóż, dało się zauważyć, że nie darzyła go sympatią.
Zbliżała
się do swojego celu. Minęła jeden domek, gdzie nie mogła dostrzec choćby źdźbła
źle przystrzyżonej trawy. Minęła drugi domek, gdzie dokładnie takie same,
idealnie białe firanki widniały za każdym oknem. Mijała kolejne tego typu
budynki, w których to zapewne całe wielkie rodziny wiodły spokojne, szczęśliwe
życie. I któż by pomyślał, że tuż obok żyło takie zwierzę... Białowłosa
poczuła dreszcz, tym razem nie był on spowodowany kolejnym podmuchem wiatru.
W
końcu była na miejscu. Przeszła przez furtkę, która, choćby cichutko, nawet nie
zaskrzypiała. Skierowała swoje kroki ku schodom prowadzącym przed duże, dębowe
drzwi. Zadzwoniła raz i drugi. Niecierpliwiła się. Nie godziło się, by tak
długo czekała, gdy noc zdawała się tracić swój urok z minuty na minutę.
Rozglądając się, napotkała wzrokiem brudną szmatkę leżącą tuż obok schodów, na
wjeździe do garażu. Albo niedawno pracował, myślała, albo był po prostu
niechlujny.
Nagle
otworzyły się drzwi. I stanął w nich ten, którego obecnie chciała widzieć
najmniej. Uśmiechnął się życzliwie, odgarnąwszy kosmyk długich, brązowych
włosów, który opadał mu na oczy, usunął się, by wpuścić dziewczynę do środka. A
tam, widząc wnętrze, pomyślała, że zdecydowanie nie był to niechlujny typ. A
wydawało jej się to nieco dziwne — był to mężczyzna. Mężczyzna, który należał
do subkultury metali. A ci z kolei kojarzyli jej się z wiecznym bałaganem,
wieczną młodością, brakiem racjonalnych i samodzielnych działań. Hekate
wielokrotnie próbowała ją od tego odwieść, ale się nie dawała. Miała swoje
zdanie na ten temat i koniec.
Ku
nim kroczył niski, ciemnowłosy chłopak, szczerząc do nich swoje śnieżnobiałe
ząbki. Ciemne oczy błyszczały mu wesoło.
—
Taya, choć za mną, masz oczywiście papiery? — Widząc, jak Taya macha mu nimi
przed oczyma, kiwnął ze zrozumieniem głową i mówił dalej: — Dobrze, dobrze...
chodź. Powiesz mi co i jak i jutro z samego rana ci je dostarczę. Tylko jak
wolisz — żebym wręczył ci je osobiście czy żebym je zostawił pod drzwiami? —
Falian pokazał Tayi drogę do sypialni, Oskar sam sobie doskonale z tym
poradził. I dopiero tam dziewczyna dojrzałą typowy wygląd pokoju metala, a
przynajmniej taki, jaki sobie wyobrażała. I zbytnio się nie pomyliła, ważne
było jedno — nie panował tam mały bałagan. Tymczasem Oskar mówił dalej: — Bo
wiesz, każda z tych opcji ma swoje złe strony. Jak ci je zostawię pod drzwiami,
to ktoś może je ukraść, nie trudno o to. A jakbym ci je osobiście dostarczył,
to bądź pewna, że będą one bezpieczne, ale cię przez to obudzę — będę już koło
siódmej, bo mam sporo spraw do załatwienia i później nie dałbym rady.
—
O nie! — zawołała przerażona. — Nie tak wcześnie! Ja się muszę wyspać, jutro
nie mogę mieć żadnych worów pod oczami, więc lepiej, jak je zostawisz. Wciśnij
do skrzynki na listy, albo przez szczelinę w drzwiach, nie wiem, wymyśl coś.
—
Dobra, to nie ma sprawy. Teraz powiedz mi, co mam tu zmienić...
Podczas
gdy ta dwójka, pochylona nad monitorem komputera, uzgadniała, co zmienić, co
dodać a co usunąć i zrobić to wszystko tak, by Vierrer się nie zorientował,
inna osoba krzątała się po swoim własnym domu, rozmyślając.
W
końcu nie wytrzymał. Udał się w stronę drzwi, a gdy wychodził z domu, zamknął
je z głośnym trzaskiem. Zeskoczył ze schodów, a gdy chciał pójść do garażu,
zauważył brudną od smaru szmatkę koloru zgniłej zieleni. Podniósł ją, jeszcze
raz otarł o nią ręce co sprawiło, że te były nieco brudniejsze, czyli dała
zupełnie odwrotny efekt od tego właściwego. Spojrzał gdzieś w dal — ta okolica
była taka spokojna, Ciężko było się nawet dopatrzyć ogona zbłąkanego kota, nie
mówiąc już o jakimś samochodzie. Przynajmniej nie o tej porze. Po chwili odwrócił
się w lewo. Spojrzał w tę stronę którą niedawno odchodziła Hekate. Przymknął
oczy czując, jak coś zaczynało się w nim kotłować. Tam, w środku. Zaraz
wybuchnie, nie da rady, nie wytrzyma. I w jednej chwili zobaczył przed swoimi
oczami jej nagie plecy pokryte jednym, wielkim tatuażem rozciągającym się od
jednej łopatki do drugiej. Był to napis złożony z wielu dziwnych, tylko jej
znanych znaków. Znaczenie napisu zdradziła tylko dwom osobom — przyjaciółce,
która była dla niej jak siostra, i ówczesnemu chłopakowi, czyli jemu. I gdy w
oczach nadal lśnił ten piękny obraz, w uszach zadźwięczały jej słowa. „Nie
myśl, że to dla ciebie. Ale niech da ci to do myślenia”.
Ów
napis, oznaczał nie co innego, jak „Jeśli mnie kochasz, pokaż mi to”. Za każdym
razem, kiedy tylko mógł ujrzeć te znaki na własne oczy, przypominały mu się jej
słowa oraz świadomość, jak bardzo ją kocha...
Kilka
nietoperzy zerwało się z drzew, uciekając gdzieś w głąb wszechobecnej
ciemności. W tym samym czasie usłyszał za sobą, jak otwierają się drzwi jego
domu, a już po chwili ktoś schodził po schodach.
—
Cóż sprawia, że jesteś taki zamyślony? — zadrwiła Taya, idąc w jego stronę.
Stanęła tuż obok niego, patrząc w tym samym kierunku. — Chciałbyś zjeść te
nietoperze?
—
Nie, choć pewnie teraz pomyślałaś, że to dlatego, że wolę koty — odpowiedział
jadowicie. Taya jednak zaprzeczyła ruchem głowy.
—
Heki kocha swojego kota, więc chyba to z kotami to tylko stereotyp.
—
Ale w moim przypadku lubisz w nie wierzyć, prawda? — zapytał, nadal nie
odwracając wzroku od ciemnych chmur.
Białowłosa
przyjrzała się mu uważnie. Nie widział tego, jednak czuł jej przenikliwe spojrzenie
na sobie.
—
Musimy porozmawiać — rzekła poważnym tonem.
—
Właśnie to robimy — zauważył.
—
Chodzi o Hekate.
Attyla
westchnął cichutko, odwrócił się i zaczął spacerować wzdłuż ogrodzenia. Włożył
ręce do obszernych kieszeni, przymknął oczy. Czekał na to, co powie, nie
ukrywał też przed samym sobą, że nieco się tego bał. Choć w pewnym sensie
wiedział, czego się spodziewać.
—
Wyrażę się jasno — powiedziała głośniej niż uprzednio. — Proszę cię... tak, na
razie tylko proszę, byś ją zostawił.
Fal
mimowolnie się zaśmiał — po prostu nie mógł się powstrzymać. Dopiero wtedy
uznał, że musi spojrzeć tej dziewczynie w oczy. Ta mierzyła go morderczym
spojrzeniem.
—
Za co ty mnie tak nienawidzisz... — mruczał, nadal chichocząc.
—
Za to, że ją zniszczyłeś! — wrzasnęła rozeźlona. — Czy ty nie widzisz, co z nią
zrobiłeś?! To przez ciebie mało co nie sięgnęła dna! Ma tylko mnie, a ty w
niczym jej nie pomagasz!
Mężczyzna
poczuł, jak coś boleśnie ścisnęło go w środku. Musiał wysłuchać tego do końca,
nie dawać po sobie poznać, jak go to zabolało. To by nic nie dało, ona dobrze o
tym wie, jest tego świadoma. Właśnie dlatego wciąż mówiła dalej.
—
Tyle razy powtarzałeś, że ją kochasz, ale jakoś dziwnie to okazujesz! Nie
dajesz jej kwiatów, tylko narkotyki. Nie zabierasz jej do restauracji, tylko w
jakieś dziwne, podejrzane, znane tylko wam, miejsca! Wam — grupie
kryminalistów, którzy pomyśleli, że fajnie będzie, jak ich przywódca, niczym ci
z filmów akcji, będzie miał równie przebojową kretynkę, z którą będzie mógł
zrobić co tylko zechce! Jak możesz! — wrzasnęła rozhisteryzowana. — Nikt o
zdrowych zmysłach ci nie uwierzy, że ją kochasz! Wykorzystujesz — tak, i
owszem! Czasem mam nawet wrażenie, że jej nie traktujesz poważnie...
Musiał
być silny, jakoś się trzymać. Coraz ciężej było mu słuchać tych oskarżeń. Tym
bardziej, że wiele z tych win rzeczywiście ponosił...
—
Może jest tylko twoją zabawką...
Ale
wszystko przecież miało swoje granice. A nikomu nie pozwalał ich przekraczać.
—
Pewnie ją niedługo zdradzisz, porzucisz...
—
Dość.
Granica
właśnie została przekroczona.
Fal
odwrócił się i szybkim krokiem do niej podszedł. Dyszał ciężko, był naprawdę
wzburzony. Taya jednak nie wydawała się być tym poruszona.
—
Niektórych rzeczy po prostu nie wypada mówić — syknął. Ta jednak tylko
uśmiechnęła się tryumfalnie.
—
Dlaczego? Nie jesteś przyzwyczajony do tego, że prawda wypowiadana jest ci
prosto w twarz? Zwłaszcza ta brutalna? — pytała specjalnie przesłodzonym
głosem.
—
Nie — odparł zniecierpliwiony. — Lecz dlatego, że nie zamierzam słuchać takich
bredni.
Taya
prychnęła, zarzuciwszy do tyłu swoje długie, białe włosy, odwracając się do
niego plecami.
—
Mów co chcesz, ja wiem swoje...
—
Nie zostawię jej! Nie porzucę, nie zdradzę! — krzyknął. — Czy tak ciężko ci
pojąć to, co czuje do twojej przyjaciółki?
—
A chcesz dla niej dobrze?! — wrzasnęła rozzłoszczona, ponownie się ku niemu
odwracając.
—
O—oczywiście... — wyjąkał zaskoczony tym wybuchem.
—
To pozwól jej odejść! — Nagle pacnęła się otwartą dłonią w czoło, krzywiąc się
przy tym niemiłosiernie. — Przecież ona sama od ciebie nie odejdzie! Jest zbyt
zaślepiona! Po to tu właśnie przyszłam! Ty to zrób! Ty od niej odejdź! — Attyla
chciał już zaprzeczyć, lecz ta podniosła dłoń, dając tym samym znak, by jej nie
przerywał. — Nie na zawsze, po prostu daj jej czas, by się zregenerowała, tobie
też by się to przydało...
—
Czy ty naprawdę sądzisz, że ja jestem zdolny, by coś takiego uczynić?! —
krzyknął z niedowierzaniem w głosie. — Nigdy!
—
Ona nie jest twoją niewolnicą, o czym chyba często zapominasz! — Taya poprawiła
swój sweter, wiatr znów zawiał, przynosząc za sobą jeszcze większą dawkę
chłodu. — To jest moja przyjaciółka, martwię się o nią! Czy ty wiesz, w jakim
stanie była, gdy od ciebie wróciła?! Była załamana! O czym wy rozmawialiście?!
Fal
nie odpowiedział.
—
Oczywiście, o niczym ważnym — zakpiła Taya. — Ona była przybita, zrozum to,
człowieku!
—
Wystarczy mi to, że nigdy mi nie wybaczy tego, co zrobiłem — wyszeptał. — Tego,
o co mnie oskarżasz. Przecież nigdy nie zaprzeczyłem, nigdy się nie broniłem.
Wiem, jestem egoistą, ale boję się ją stracić, nie wiem, czy bym sobie bez niej
poradził. Ty tego nie zrozumiesz i to jest ta cała bolączka. — Przez chwilę
milczał, by nagle wykrzyknąć bardzo głośno: — Tak, jestem egoistą!!! Robię to,
bo ją kocham, chcę ją przy sobie zatrzymać, czasem tym samym powiększając jej
rany, sprawiając jej ból! — Znów chwila ciszy. Taya nie śmiała się odezwać. —
Ale nie martw się. Poczekaj... pół roku. Może nawet mniej. Teraz nie zadawaj
zbędnych pytań, po prostu czekaj. Nic nie rób, nie mieszaj się. Proszę cię
tylko o te pół roku z Hekate, o nic więcej.
—
Co...? — zapytała oniemiała Taya. — Dlaczego... Co ty mówisz, czemu...
—
Nie zadawaj zbędnych pytań — powtórzył, wolnym krokiem zmierzając ku schodom. —
Pozwól mi się nią nacieszyć przez ten czas. Może niedługo twoje problemy same
się rozwiążą. A teraz już idź. Jesteś zmęczona, to widać, połóż się, jutro masz
spotkanie. I nie martw się o Hekate.
Po
tych słowach odgarnął swoje długie włosy i, bez pożegnania, wszedł do swojego
domu, zostawiając ją zupełnie samą. Dziewczyna miała oczy szeroko otwarte,
mętlik w głowie. Nie wiedziała, co myśleć po tym, co jej powiedział. Była na
niego zła, miała ochotę go udusić za wszystkie krzywdy, ale po tym, co jej
niedawno powiedział... sama nie wiedziała, co poczynić. Zaczęła się nawet o
niego martwić. Wyglądał na bardzo zmartwionego. I doszło nawet do tego, że Taya
zaczynała mieć wyrzuty sumienia, że tak go potraktowała, że powiedziała mu tyle
raniących słów.
Była
pewna, że to, co jej powiedział, nie da jej spokoju do samego zaśnięcia, a może
będzie jej się nawet śniło. A jutro musiała być wyspana — czekał ją bardzo
ważny dzień. Czuła jednak, że nie będzie zbyt dobrze spała tej nocy.
*Fragment
utworu zespołu Hunter pod tytułem „Siedem”.
o, to się nam chłopak zdetonował! no ale w sumie to ten wybuch był słuszny, bo tak mu ta Taya nawrzucała, że sie w glowie nie miosci! o.o
OdpowiedzUsuńa jak to bedzie z tymi papierami, hmm? plan sie uda, nie uda? mam nadzieję, że się uda, wszystko pozostawiam sile wyższej i sama czekam na kolejny odcinek! A z okazji zbliżającego się Nowego Roku życzę dużo weny, mnóstwa czytelników, zdrówka i szczęścia! ;*
Pięknie go załatwiła. :) Tak dalej! W końcu było to w słusznej sprawie. Zresztą, on mi się jakoś nie podoba. -_- Dziwny jest i to jak traktuje tą dziewczynę jest karygodne.
OdpowiedzUsuńA tak z innej beczki, to Happy New Year! :)
Pozdrawiam. :)
P.S. Pewnie już wiesz, że usunęłam horror. Jeśli chcesz możesz dalej widzieć moją onetowską działalność na: krts.blog.onet.pl
Strasznie trudno mi się to czytało, nie wiem, od czego to zależy. Bóle życia czytałam z zafascynowaniem, nie mogłam się od nich oderwać, pochłaniałam kolejne zdania w zastraszającym tempie. Na twoim poprzednim blogu już tak nie było, ale bez zastanowienia stwierdziłam, że to ze względu na brak TH w opowiadaniu, że po prostu fantastyka bez nich mnie nie kręci. Ale tutaj znowu mnie to dopada - dochodzę do połowy odcinka i zamiast myśleć o treści, co chwilę zerkam w dół, żeby zorientować się, ile jeszcze mi zostało. Mam nadzieję, że akcja się rozkręci i że znowu poczuję to, co przy 'bólach'. Pozdrawiam i życzę szczęśliwego Nowego Roku!
OdpowiedzUsuńhm.... mam dokładnie to samo wrażenie Layla. Przy "bólach życia" szło "pochłonąć" cały odcinek w moment, a tu jest (dla mnie) inaczej. może dlatego, że nie bardzo rozumiem to co czytam. może... cóż... mam nadzieję, że to się jeszcze rozkręci i "wciągnie" mnie... :)
OdpowiedzUsuńdopra, nadrobiłam już wszystko ;) ale to jest takie długie ! ;o w przeciwieństwie do tego ile ja piszę, no, ale mniejsza :P
OdpowiedzUsuńnie podoba mi się ten Atylla i Taya ma rację. Nie można ufać komuś takiemu, jak on! Nie wierzę w żadne jedno słowo Atylla! I współczuję Hekate, zaślepienie jest straszne :(
Coś mi się wydaje, że ten Metal (zapomniałam jak się nazywa, a nie chcę pomylić imienia) jest na coś chory i umrze... ale co ja tam będę wymyślać sobie. Się okaże ;D
OdpowiedzUsuńCzemu tu Billa nie byłoooo? :( Daaaj go w następnym, coo? :> Proooszę ;3
Odcinek świetny. pozdrawiam i czekam na next'a :*
Pół roku? Całkowicie nie rozumiem co da mu ten czas. Moze po prostu chce z nia spedzic troche czasu? Choc nie powiedzialby, ze akurat tyle chce miesiecy.. to musi cos znaczyc znajac ciebie! Ty cos uknulas, a ja na bank nie zgadne xD
OdpowiedzUsuńZ tym spaniem to .. wlasnie jak jest wazne wydarzenie to zawsze ciezko mi sie zasypia i spie krotko mimo ze mam duzo czasu do spania jak sie wczesnie poloze, wiec rozumiem jej zdenerwowanie.. Wkurzyl mnie ten gosciu, co on sobie mysli! Jeszcze ja faszerowac ;/ a ona oczywiscie slepa jak kret.. mam nadzieje ze Taya cos z tym zrobi. Czekam na nexta i pozdrawiam! ;**
Hm.... Nie wiem jak to skomentować. Może za kilka dni uda mi się to ująć w odpowiednie słowa... Na razie nie wiem....
OdpowiedzUsuńCały początek tego opowiadania jest fajny i interesujący, jednak..... Sama nie wiem.. Może spróbuję za kilka dni....
Przepraszam. Pozdrawiam...
Uuuu....Wnerw obojga.
OdpowiedzUsuńAle o co chodziło z tym pół roku że ten...XD No wiesz o co mi chodzi!
No i czy da się te papiery podmienić. "Sztywniak" się kapnie o co lata? Mam nadzieję że szybko odnajdę odpowiedź na te pytania w najbliższej notce ;p
Ja nie mam żadnych trudności, czytam mi się bardzo dobrze i pochłaniam każdą linijkę odcinka
OdpowiedzUsuń:D mówię szczerze :) Pół roku...zastanawiam się czy ten cały Falian nie jest czasem chory, czy coś. Jestem bardzo ciekawa i nie mogę się doczekać kolejnego odcinka :D
Ciekawe o co chodzi Falowi z tym pol rokiem... :-) Chyba znam jedna osobe, ktora moze odpowiedziec na to pytanie. To ty! :D :D kurcze, miazga. Oby w ogole z tymi dokumentami sie powiodlo, bo inaczej tamta pracy nie dostanie a widze, ze jej zalezy. Gdzie Toma podzialas w czesci? Wszystko pieknie, ladnie jak zawsze. Czekam na NN
OdpowiedzUsuńMasz dość czekania na ocenę w ponurych, ciemnych i smutnych korytarzach kolejnych ocenialni? W Gaolu czeka na Ciebie przytulny ciepły kąt, gdzie przy okazji możesz dowiedzieć się, co ludzie sądzą o Twoim blogu! Dodatkowo Gaol zapewni wysokie warunki sanitarne, najlepszej jakości ciasta pani Basi z komisariatowej kawiarenki i przyjemne lektury w postaci wywiadów z personelem. Grzechem byłoby nie skorzystać z mądrej, konstruktywnej krytyki, czyż nie?
OdpowiedzUsuń(Jeżeli w jakikolwiek sposób treść tego komentarza uraziła Cię, bądź nie tolerujesz reklam ocenialni, usuń go)
Prawda w twarz to jak strzelenie liścia. Boli bardzo, upokorzenie i w ogóle. Nieźle go potraktowała. Co on zrobił? Hmm.. zastanawia mnie kilka rzeczy. Cudowny odcinek. Przepraszam, że dopiero teraz piszę komentarz, ale nie miałam czasu.
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta i pozdrawiam.
Rewelacyjny rozdział :D Przepraszam że tak długo nie komentowałam,ale mam teraz wiele na głowie.Nieźle ta Taya go urządziła,ale zasłużył na to!Biedna Hekate :( Czekam na kolejne odcinki :D Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńCiężko mi ogarnąć notkę, ale może jak przeczytam jeszcze raz to dam radę :) Zresztą masakryczny tydzień miałam w sql, więc już nie myślę -.- Czekam na nexta ;)
OdpowiedzUsuńPrzyznam szczerze, że z jednej strony rozumiem... Hekate, o. Rozumiem jej miłość do niego, chociaż wcale na to nie zasługuje. I z drugiej za to ją potępiam. Whatever.
OdpowiedzUsuńGdzieś po drodze się pomyliłaś i napisałaś "do niego odchodzić" i ''CHOĆ ZA MNĄ'', no lolz, proszę Cię. XD
Zastanawiam się jeszcze jaka jest najpiękniejsza berlińska ulica, bo przyznam szczerze, że te, co widziałam wyglądają podobnie i niczym się nie wyróżniają. Hm... chociaż kilka mi się podobało :)
Ech moim zdaniem Tay źle zrobiła wchodząc z butami w nieswoją sprawę, ale myślę, że ona dobrze zna swoją przyjaciółkę dlatego wie co jest dla nie dobre, a co nie. Mam nadzieje, że dostanie tą robotę, musiała w nią włożyć na prawdę dużo sprytu i czasu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:*
świetne opowiadanie
OdpowiedzUsuńDzięki za komentarz dodałam cie do linków jeśli chcesz to też mnie dodaj
pozdrawiam
No proszę, no i wszystko się wyjaśnia. Moim zdaniem powinien zostawić Hakate w spokoju... Tylko pół roku? Co to ma znaczyć? Że przez pewien czas będzie z nią będzie bardzo fajnie, a potem ja zostawi, no i... np. wyjedzie? Bez sensu! Powinien posłuchać Tayi i mimo wszystko zostawić Hakate w spokoju i dać jej żyć, bynajmniej odbudować swoje życie, by prowadziła je szczęśliwie. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńOj! Te słowa musiały bardzo boleć. Taya jednak nie jest strachliwa. Wręcz przeciwnie! Wybuchowa babka ;D Rozdział zaskakująco, ciekawy. Czytam dalej ;*
OdpowiedzUsuńI have гeаԁ so many аrticlеs
OdpowiedzUsuńοr гeviеws concегnіng the
blogger loveгs but thiѕ articlе is genuinely
a pleаsant paragraph, κeep it up.
my ωеblog :: payday loans bad credit
My webpage: payday loans bad credit
This piесe of ωriting is aсtually a goοd one it helps new internet vіewers, whο are ωiѕhing for blogging.
OdpowiedzUsuńmy ωeb blοg ... instant payday loans
My webpage :: instant payday loans
If yоu would likе to taκe а great deаl from this article then you haνe to apρly
OdpowiedzUsuńthese stгаtegieѕ tο уour ωon ωeb sitе.
Нerе is my ωеbраge:
no credit check loans
Ηeya i аm for the fігst tіme hеre.
OdpowiedzUsuńІ cаme aсгoѕs thіѕ bοard and I finԁ
It truly useful & it hеlpeԁ me out a lot.
I hope to give somethіng bаck anԁ help others like yоu
helρed mе.
Also ѵisit my wеbsite - bad credit loans