sobota, 31 grudnia 2011

05. Pół roku

T
ak, u mnie wszystko dobrze, mamo — mówiła do słuchawki, podczas gdy miała nadzieję, że jej rodzicielka odbierze ją tam, na drugim końcu świata, w Kanadzie, gdzie wraz z jej ojcem właśnie się znajdowali. — A jak u was? Dawno nie dzwoniłaś, a ja miałam sporo do roboty. I wiesz, chyba udało mi się znaleźć pracę. Załatwił mi ją nowo poznany znajomy, ale nie martw się, nie sądzę, by był to jakiś niebezpieczny człowiek, bo w pewnym sensie go znam. Wyjaśnię ci to kiedyś. — Nagle umilkła. Odsunęła telefon komórkowy od swojego ucha i przyjrzała się mu uważnie. Westchnęła. Może niepotrzebnie to robiła. Ona pewnie i tak nie odsłucha tej wiadomości. A jeśli już i wobec tego oddzwoni, to wymieni z córką zaledwie kilka słów i ucieknie pod pretekstem wielu spraw do załatwienia. Po krótkiej chwili zawahania zdecydowała się jednak ponownie zabrać głos. Nie mogła z siebie jednak wiele wydusić. — Tęsknie, mamo — szeptała. Nie miała siły się pożegnać, więc chciała już odrzucić od siebie komórkę, kiedy usłyszała jakiś szum.
— Halo? — pytał ktoś po drugiej stronie słuchawki.
— Mama? — wykrzyknęła radośnie Taya. — Mamo, czy to ty?
— Taya? — pytał ktoś nadal, lecz wówczas białowłosa dziewczyna zorientowała się, że, choć znała ten głos, znacznie różnił się on od tego doskonale znanego, tego, którego tak chciałaby teraz usłyszeć.
— Och, witam panią, pani Gabrielo — szepnęła nieco zażenowana do opiekunki ich rodziców. — Czy jest gdzieś w pobliżu mama albo tata? — Rękę, którą miała wolną, powoli przesuwała po czarnej sofie, na której siedziała. Natrafiła na kąt, w którym coś wyczuła. Zmarszczyła brwi, usilnie starając skupić się na słowach pani Gabrieli.
— Nie, przykro mi. Ale nie martw się, niedługo do ciebie oddzwonią.
— Tak, na pewno — mruczała, przyglądając się swojemu znalezisku, jakim był mały woreczek. Nie miała wątpliwości, co się w nim znajdowało, gdy ujrzała biały proszek. — Dobrze, dziękuję bardzo. Do widzenia.
— Do usłyszenia, moja droga.
Czuła, jak rodzi się w niej ogromna złość. Wstała raptownie, przechadzając się szybkim krokiem po salonie. Podeszła do ściany, za którą znajdował się przedpokój i jednym kliknięciem sprawiła, że cały, jakże duży pokój rozjaśnił się jasnym światłem lamp. Miała dość tej ciemności. Jeszcze raz dokładnie przyjrzała się maleńkiemu woreczkowi, potrząsnęła nim. Westchnęła. Zabiję ją, pomyślała. Niech tylko się tu zjawi.
I, jak na zawołanie, już po sekundzie usłyszała cichutkie skrzypienie drzwi. Ktoś właśnie przekroczył próg jej domu. W następnej chwili ujrzała przed sobą kobietę średniego wzrostu o burzy czarnych włosów. Głowę miała spuszczoną w dół a ruchy ociężałe. Klapnęła na sofę, zakrywając twarz dłońmi. Wyraźnie było widać, że jej przyjaciółka była w złym stanie. Ale wspólne szukanie rozwiązania postanowiła przełożyć o kilka minut w dal.
— Spójrz! — krzyknęła, wyciągając w jej stronę rękę, w której trzymała woreczek pełen białego prochu. — Może mi wyjaśnisz, co to tu robi?!
Hekate delikatnie zadarła głowę. W jej oczach przez chwilkę widać było jasne iskierki, ale trwało to bardzo krótko. Już po chwili ponownie spuściła głowę.
— Przepraszam — mruknęła niechętnie.
— A jeśli ktoś by to znalazł?! Miałabym przez ciebie ogromne kłopoty, jesteś tego świadoma?! Masz nie nosić do mnie tego świństwa!
— Dobrze — odparła posłusznie. — Oddaj mi to, a się tego pozbędę.
Taya zaśmiała się ponuro.
— Tak, ja już wiem, w jaki sposób się tego pozbędziesz! — Odwróciła się na pięcie, minęła sofę i podeszła do kosza na śmieci umieszczonego w samym rogu. Wyjęła z niego worek, który był zapełniony tylko do połowy, wyszła na dwór i cisnęła go na sam dół dużego pojemnika. Dopiero, gdy umyła w łazience bardzo dokładnie swoje delikatne dłonie, wróciła do salonu, usiadła cichutko na sofie i czekała, aż Heki zechce coś powiedzieć.
Taya wstała, trąc usta. Zerknęła kątem oka na przyjaciółkę — ta nie zmieniła swojej pozycji. Westchnęła cichutko raz jeszcze, przeszła kilka kroków i ponownie wróciła na swoje miejsce. Nie objęła jednak Heki ramieniem, nie poklepała po plecach, bo wiedziała, że wówczas jej ręka zostanie natychmiast odtrącona.
— Musisz zanieść Oskarowi potrzebne papiery i powiedzieć, co należy zmienić — powiedziała nagle Hekate, podnosząc głowę. Wyglądała normalnie — żadnych podkrążonych oczu czy zaczerwienionych policzków, śladów łez. Tylko oczy miała nieco bardziej przygaszone.
Taya głośno przełknęła ślinę.
— Ja?! — wydukała.
— Ja tam nie wrócę — powiedziała tylko, wstając.
Taya zamilkła. Wiedziała, czemu Heki tak mówiła i rozumiała. Sama tam pójdzie, ale wpierw z nią porozmawia.
— Co ci powiedział?
Cisza.
— Co do Ciebie mówił?
Cisza.
— Cholera, czy coś ci zrobił?!
— Nie — szepnęła wreszcie. — Tylko... coś mi uświadomił. — Hekate popatrzyła na właścicielkę domu, w którym obie się znajdowały, przenikliwym spojrzeniem. Łokcie opierała na udach, podtrzymując dłońmi twarz. Była naprawdę przygnębiona. — Wiem, jak na to zareagujesz — podjęła — ale ja nie chcę do niego odchodzić.
Taya wybałuszyła oczy.
— Czy ty jesteś poważna?! — krzyknęła karcąco. — Za co? Za co ty go kochasz?! On na ciebie nie zasługuje, wykorzystuje twoją słabość!
— Nie jestem słaba — warknęła.
— Ale?
Heki westchnęła.
— Ale nie mam siły się więcej opierać. Nie mogę. Nie chcę.
Taya podrapała się po karku. Przeszła się po salonie, pomyślała.
— A gdyby to on zmądrzał?
Hekate podniosła głowę, na jej twarzy malowało się zaskoczenie.
— Co masz na myśli?
— Zobaczysz — rzekła, podchodząc do szafy i wyjmując z niej wełniany, niebieski sweter. Nałożyła go na siebie i poszukała wzrokiem butów. Gdy już jej wyłapała, nałożyła na swoje bose stopy. — Przecież i tak muszę tam iść.
Białowłosa skierowała się do swojej sypialni. Następnie zaczęła grzebać w szufladzie szafki nocnej, by wyciągnąć plik jakże ważnych papierów. Dopiero wraz z nimi wróciła do salonu.
— Nie wiem, czy cokolwiek zdziałasz — mruknęła, wstając. — Ale nie zabraniam — jak chcesz, to z nim gadaj. Bo ja... — chwila zawahania — szybko się tam nie pojawię.
— I dobrze — odparła. — A teraz może idź spać, jesteś zmęczona. Ja tylko oddam te papiery i też się kładę, o dwunastej mam rozmowę z tym sztywniakiem. Chciałabym wywrzeć na nim dobre wrażenie. Jesteś pewna, że nie zorientuje się, że papiery są fałszywe? Bo jeśli tak, to nie będę mogła znaleźć pracy nie tylko u niego, ale w całym Berlinie — założę się, że ma mnóstwo kontaktów.
— Wygrałabyś — mruknęła, udając się w stronę drzwi. — Nie martw się, Oskar załatwi wszystko po mistrzowsku.
— Mam nadzieję...
— Tylko nie zaśpij — powiedziała na odchodne i wyszła.
Taya jeszcze raz, automatycznie, podrapała się po karku. Zamknęła za sobą starannie drzwi, przekręciła klucz i ruszyła chodnikiem w stronę jednej z najpiękniejszych ulic berlińskich, jakie udało jej się ujrzeć.
Pożałowała, że nie wzięła grubszego swetra, gdyż nieustępliwy wiatr zaczął dmuchać, przenikając chłodem jej ciało. Zadrżała, patrząc w czarne niebo. Białe punkciki co jakiś czas znikały, by po chwili znów się pojawić i świecić tak samo jasnym blaskiem. Winne temu były ciemne chmury, które wiatr prędko gonił nad Berlin. Zapewne rankiem będzie ponuro, innymi słowy pogoda ta zdecydowanie będzie się różniła od większości dni tego lata, które były nadzwyczaj piękne — gorące i słoneczne.
Taya jeszcze raz rozmasowała swoje ramiona. Szła przyspieszonym krokiem wzdłuż chodnika. Idąc, przyszła jej do głowy pewna piosenka, a gdy pomyślała, do kogo i po co właśnie idzie, zaśpiewała:
„Brzask rozrywa cię! Uwalnia zło... Wijesz się jak wąż... bo czeka ktoś, przed kim starasz się... uciec?”*
Dziwnym sposobem skojarzył jej się ten tekst właśnie z Attylą. Nie od dziś widziała go jako zło, czarny charakter. Przypisywała mu wiele win, między innymi tę największą — nieszczęście jej przyjaciółki. Ale nikt nie jest nieśmiertelny i niezniszczalny, on też ma swoje słabości, bolączki. Też ma swoich wrogów i też, jak każdy inny, zapłaci za swoje winy. Lecz on wyjątkowo srogo. Wiedziała to, była tego pewna.
No cóż, dało się zauważyć, że nie darzyła go sympatią.
Zbliżała się do swojego celu. Minęła jeden domek, gdzie nie mogła dostrzec choćby źdźbła źle przystrzyżonej trawy. Minęła drugi domek, gdzie dokładnie takie same, idealnie białe firanki widniały za każdym oknem. Mijała kolejne tego typu budynki, w których to zapewne całe wielkie rodziny wiodły spokojne, szczęśliwe życie. I któż by pomyślał, że tuż obok żyło takie zwierzę... Białowłosa poczuła dreszcz, tym razem nie był on spowodowany kolejnym podmuchem wiatru.
W końcu była na miejscu. Przeszła przez furtkę, która, choćby cichutko, nawet nie zaskrzypiała. Skierowała swoje kroki ku schodom prowadzącym przed duże, dębowe drzwi. Zadzwoniła raz i drugi. Niecierpliwiła się. Nie godziło się, by tak długo czekała, gdy noc zdawała się tracić swój urok z minuty na minutę. Rozglądając się, napotkała wzrokiem brudną szmatkę leżącą tuż obok schodów, na wjeździe do garażu. Albo niedawno pracował, myślała, albo był po prostu niechlujny.
Nagle otworzyły się drzwi. I stanął w nich ten, którego obecnie chciała widzieć najmniej. Uśmiechnął się życzliwie, odgarnąwszy kosmyk długich, brązowych włosów, który opadał mu na oczy, usunął się, by wpuścić dziewczynę do środka. A tam, widząc wnętrze, pomyślała, że zdecydowanie nie był to niechlujny typ. A wydawało jej się to nieco dziwne — był to mężczyzna. Mężczyzna, który należał do subkultury metali. A ci z kolei kojarzyli jej się z wiecznym bałaganem, wieczną młodością, brakiem racjonalnych i samodzielnych działań. Hekate wielokrotnie próbowała ją od tego odwieść, ale się nie dawała. Miała swoje zdanie na ten temat i koniec.
Ku nim kroczył niski, ciemnowłosy chłopak, szczerząc do nich swoje śnieżnobiałe ząbki. Ciemne oczy błyszczały mu wesoło.
— Taya, choć za mną, masz oczywiście papiery? — Widząc, jak Taya macha mu nimi przed oczyma, kiwnął ze zrozumieniem głową i mówił dalej: — Dobrze, dobrze... chodź. Powiesz mi co i jak i jutro z samego rana ci je dostarczę. Tylko jak wolisz — żebym wręczył ci je osobiście czy żebym je zostawił pod drzwiami? — Falian pokazał Tayi drogę do sypialni, Oskar sam sobie doskonale z tym poradził. I dopiero tam dziewczyna dojrzałą typowy wygląd pokoju metala, a przynajmniej taki, jaki sobie wyobrażała. I zbytnio się nie pomyliła, ważne było jedno — nie panował tam mały bałagan. Tymczasem Oskar mówił dalej: — Bo wiesz, każda z tych opcji ma swoje złe strony. Jak ci je zostawię pod drzwiami, to ktoś może je ukraść, nie trudno o to. A jakbym ci je osobiście dostarczył, to bądź pewna, że będą one bezpieczne, ale cię przez to obudzę — będę już koło siódmej, bo mam sporo spraw do załatwienia i później nie dałbym rady.
— O nie! — zawołała przerażona. — Nie tak wcześnie! Ja się muszę wyspać, jutro nie mogę mieć żadnych worów pod oczami, więc lepiej, jak je zostawisz. Wciśnij do skrzynki na listy, albo przez szczelinę w drzwiach, nie wiem, wymyśl coś.
— Dobra, to nie ma sprawy. Teraz powiedz mi, co mam tu zmienić...
Podczas gdy ta dwójka, pochylona nad monitorem komputera, uzgadniała, co zmienić, co dodać a co usunąć i zrobić to wszystko tak, by Vierrer się nie zorientował, inna osoba krzątała się po swoim własnym domu, rozmyślając.

W końcu nie wytrzymał. Udał się w stronę drzwi, a gdy wychodził z domu, zamknął je z głośnym trzaskiem. Zeskoczył ze schodów, a gdy chciał pójść do garażu, zauważył brudną od smaru szmatkę koloru zgniłej zieleni. Podniósł ją, jeszcze raz otarł o nią ręce co sprawiło, że te były nieco brudniejsze, czyli dała zupełnie odwrotny efekt od tego właściwego. Spojrzał gdzieś w dal — ta okolica była taka spokojna, Ciężko było się nawet dopatrzyć ogona zbłąkanego kota, nie mówiąc już o jakimś samochodzie. Przynajmniej nie o tej porze. Po chwili odwrócił się w lewo. Spojrzał w tę stronę którą niedawno odchodziła Hekate. Przymknął oczy czując, jak coś zaczynało się w nim kotłować. Tam, w środku. Zaraz wybuchnie, nie da rady, nie wytrzyma. I w jednej chwili zobaczył przed swoimi oczami jej nagie plecy pokryte jednym, wielkim tatuażem rozciągającym się od jednej łopatki do drugiej. Był to napis złożony z wielu dziwnych, tylko jej znanych znaków. Znaczenie napisu zdradziła tylko dwom osobom — przyjaciółce, która była dla niej jak siostra, i ówczesnemu chłopakowi, czyli jemu. I gdy w oczach nadal lśnił ten piękny obraz, w uszach zadźwięczały jej słowa. „Nie myśl, że to dla ciebie. Ale niech da ci to do myślenia”.
Ów napis, oznaczał nie co innego, jak „Jeśli mnie kochasz, pokaż mi to”. Za każdym razem, kiedy tylko mógł ujrzeć te znaki na własne oczy, przypominały mu się jej słowa oraz świadomość, jak bardzo ją kocha...
Kilka nietoperzy zerwało się z drzew, uciekając gdzieś w głąb wszechobecnej ciemności. W tym samym czasie usłyszał za sobą, jak otwierają się drzwi jego domu, a już po chwili ktoś schodził po schodach.
— Cóż sprawia, że jesteś taki zamyślony? — zadrwiła Taya, idąc w jego stronę. Stanęła tuż obok niego, patrząc w tym samym kierunku. — Chciałbyś zjeść te nietoperze?
— Nie, choć pewnie teraz pomyślałaś, że to dlatego, że wolę koty — odpowiedział jadowicie. Taya jednak zaprzeczyła ruchem głowy.
— Heki kocha swojego kota, więc chyba to z kotami to tylko stereotyp.
— Ale w moim przypadku lubisz w nie wierzyć, prawda? — zapytał, nadal nie odwracając wzroku od ciemnych chmur.
Białowłosa przyjrzała się mu uważnie. Nie widział tego, jednak czuł jej przenikliwe spojrzenie na sobie.
— Musimy porozmawiać — rzekła poważnym tonem.
— Właśnie to robimy — zauważył.
— Chodzi o Hekate.
Attyla westchnął cichutko, odwrócił się i zaczął spacerować wzdłuż ogrodzenia. Włożył ręce do obszernych kieszeni, przymknął oczy. Czekał na to, co powie, nie ukrywał też przed samym sobą, że nieco się tego bał. Choć w pewnym sensie wiedział, czego się spodziewać.
— Wyrażę się jasno — powiedziała głośniej niż uprzednio. — Proszę cię... tak, na razie tylko proszę, byś ją zostawił.
Fal mimowolnie się zaśmiał — po prostu nie mógł się powstrzymać. Dopiero wtedy uznał, że musi spojrzeć tej dziewczynie w oczy. Ta mierzyła go morderczym spojrzeniem.
— Za co ty mnie tak nienawidzisz... — mruczał, nadal chichocząc.
— Za to, że ją zniszczyłeś! — wrzasnęła rozeźlona. — Czy ty nie widzisz, co z nią zrobiłeś?! To przez ciebie mało co nie sięgnęła dna! Ma tylko mnie, a ty w niczym jej nie pomagasz!
Mężczyzna poczuł, jak coś boleśnie ścisnęło go w środku. Musiał wysłuchać tego do końca, nie dawać po sobie poznać, jak go to zabolało. To by nic nie dało, ona dobrze o tym wie, jest tego świadoma. Właśnie dlatego wciąż mówiła dalej.
— Tyle razy powtarzałeś, że ją kochasz, ale jakoś dziwnie to okazujesz! Nie dajesz jej kwiatów, tylko narkotyki. Nie zabierasz jej do restauracji, tylko w jakieś dziwne, podejrzane, znane tylko wam, miejsca! Wam — grupie kryminalistów, którzy pomyśleli, że fajnie będzie, jak ich przywódca, niczym ci z filmów akcji, będzie miał równie przebojową kretynkę, z którą będzie mógł zrobić co tylko zechce! Jak możesz! — wrzasnęła rozhisteryzowana. — Nikt o zdrowych zmysłach ci nie uwierzy, że ją kochasz! Wykorzystujesz — tak, i owszem! Czasem mam nawet wrażenie, że jej nie traktujesz poważnie...
Musiał być silny, jakoś się trzymać. Coraz ciężej było mu słuchać tych oskarżeń. Tym bardziej, że wiele z tych win rzeczywiście ponosił...
— Może jest tylko twoją zabawką...
Ale wszystko przecież miało swoje granice. A nikomu nie pozwalał ich przekraczać.
— Pewnie ją niedługo zdradzisz, porzucisz...
— Dość.
Granica właśnie została przekroczona.
Fal odwrócił się i szybkim krokiem do niej podszedł. Dyszał ciężko, był naprawdę wzburzony. Taya jednak nie wydawała się być tym poruszona.
— Niektórych rzeczy po prostu nie wypada mówić — syknął. Ta jednak tylko uśmiechnęła się tryumfalnie.
— Dlaczego? Nie jesteś przyzwyczajony do tego, że prawda wypowiadana jest ci prosto w twarz? Zwłaszcza ta brutalna? — pytała specjalnie przesłodzonym głosem.
— Nie — odparł zniecierpliwiony. — Lecz dlatego, że nie zamierzam słuchać takich bredni.
Taya prychnęła, zarzuciwszy do tyłu swoje długie, białe włosy, odwracając się do niego plecami.
— Mów co chcesz, ja wiem swoje...
— Nie zostawię jej! Nie porzucę, nie zdradzę! — krzyknął. — Czy tak ciężko ci pojąć to, co czuje do twojej przyjaciółki?
— A chcesz dla niej dobrze?! — wrzasnęła rozzłoszczona, ponownie się ku niemu odwracając.
— O—oczywiście... — wyjąkał zaskoczony tym wybuchem.
— To pozwól jej odejść! — Nagle pacnęła się otwartą dłonią w czoło, krzywiąc się przy tym niemiłosiernie. — Przecież ona sama od ciebie nie odejdzie! Jest zbyt zaślepiona! Po to tu właśnie przyszłam! Ty to zrób! Ty od niej odejdź! — Attyla chciał już zaprzeczyć, lecz ta podniosła dłoń, dając tym samym znak, by jej nie przerywał. — Nie na zawsze, po prostu daj jej czas, by się zregenerowała, tobie też by się to przydało...
— Czy ty naprawdę sądzisz, że ja jestem zdolny, by coś takiego uczynić?! — krzyknął z niedowierzaniem w głosie. — Nigdy!
— Ona nie jest twoją niewolnicą, o czym chyba często zapominasz! — Taya poprawiła swój sweter, wiatr znów zawiał, przynosząc za sobą jeszcze większą dawkę chłodu. — To jest moja przyjaciółka, martwię się o nią! Czy ty wiesz, w jakim stanie była, gdy od ciebie wróciła?! Była załamana! O czym wy rozmawialiście?!
Fal nie odpowiedział.
— Oczywiście, o niczym ważnym — zakpiła Taya. — Ona była przybita, zrozum to, człowieku!
— Wystarczy mi to, że nigdy mi nie wybaczy tego, co zrobiłem — wyszeptał. — Tego, o co mnie oskarżasz. Przecież nigdy nie zaprzeczyłem, nigdy się nie broniłem. Wiem, jestem egoistą, ale boję się ją stracić, nie wiem, czy bym sobie bez niej poradził. Ty tego nie zrozumiesz i to jest ta cała bolączka. — Przez chwilę milczał, by nagle wykrzyknąć bardzo głośno: — Tak, jestem egoistą!!! Robię to, bo ją kocham, chcę ją przy sobie zatrzymać, czasem tym samym powiększając jej rany, sprawiając jej ból! — Znów chwila ciszy. Taya nie śmiała się odezwać. — Ale nie martw się. Poczekaj... pół roku. Może nawet mniej. Teraz nie zadawaj zbędnych pytań, po prostu czekaj. Nic nie rób, nie mieszaj się. Proszę cię tylko o te pół roku z Hekate, o nic więcej.
— Co...? — zapytała oniemiała Taya. — Dlaczego... Co ty mówisz, czemu...
— Nie zadawaj zbędnych pytań — powtórzył, wolnym krokiem zmierzając ku schodom. — Pozwól mi się nią nacieszyć przez ten czas. Może niedługo twoje problemy same się rozwiążą. A teraz już idź. Jesteś zmęczona, to widać, połóż się, jutro masz spotkanie. I nie martw się o Hekate.
Po tych słowach odgarnął swoje długie włosy i, bez pożegnania, wszedł do swojego domu, zostawiając ją zupełnie samą. Dziewczyna miała oczy szeroko otwarte, mętlik w głowie. Nie wiedziała, co myśleć po tym, co jej powiedział. Była na niego zła, miała ochotę go udusić za wszystkie krzywdy, ale po tym, co jej niedawno powiedział... sama nie wiedziała, co poczynić. Zaczęła się nawet o niego martwić. Wyglądał na bardzo zmartwionego. I doszło nawet do tego, że Taya zaczynała mieć wyrzuty sumienia, że tak go potraktowała, że powiedziała mu tyle raniących słów.
Była pewna, że to, co jej powiedział, nie da jej spokoju do samego zaśnięcia, a może będzie jej się nawet śniło. A jutro musiała być wyspana — czekał ją bardzo ważny dzień. Czuła jednak, że nie będzie zbyt dobrze spała tej nocy.



*Fragment utworu zespołu Hunter pod tytułem „Siedem”.

24 komentarze:

  1. o, to się nam chłopak zdetonował! no ale w sumie to ten wybuch był słuszny, bo tak mu ta Taya nawrzucała, że sie w glowie nie miosci! o.o
    a jak to bedzie z tymi papierami, hmm? plan sie uda, nie uda? mam nadzieję, że się uda, wszystko pozostawiam sile wyższej i sama czekam na kolejny odcinek! A z okazji zbliżającego się Nowego Roku życzę dużo weny, mnóstwa czytelników, zdrówka i szczęścia! ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Pięknie go załatwiła. :) Tak dalej! W końcu było to w słusznej sprawie. Zresztą, on mi się jakoś nie podoba. -_- Dziwny jest i to jak traktuje tą dziewczynę jest karygodne.
    A tak z innej beczki, to Happy New Year! :)
    Pozdrawiam. :)

    P.S. Pewnie już wiesz, że usunęłam horror. Jeśli chcesz możesz dalej widzieć moją onetowską działalność na: krts.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  3. Strasznie trudno mi się to czytało, nie wiem, od czego to zależy. Bóle życia czytałam z zafascynowaniem, nie mogłam się od nich oderwać, pochłaniałam kolejne zdania w zastraszającym tempie. Na twoim poprzednim blogu już tak nie było, ale bez zastanowienia stwierdziłam, że to ze względu na brak TH w opowiadaniu, że po prostu fantastyka bez nich mnie nie kręci. Ale tutaj znowu mnie to dopada - dochodzę do połowy odcinka i zamiast myśleć o treści, co chwilę zerkam w dół, żeby zorientować się, ile jeszcze mi zostało. Mam nadzieję, że akcja się rozkręci i że znowu poczuję to, co przy 'bólach'. Pozdrawiam i życzę szczęśliwego Nowego Roku!

    OdpowiedzUsuń
  4. hm.... mam dokładnie to samo wrażenie Layla. Przy "bólach życia" szło "pochłonąć" cały odcinek w moment, a tu jest (dla mnie) inaczej. może dlatego, że nie bardzo rozumiem to co czytam. może... cóż... mam nadzieję, że to się jeszcze rozkręci i "wciągnie" mnie... :)

    OdpowiedzUsuń
  5. dopra, nadrobiłam już wszystko ;) ale to jest takie długie ! ;o w przeciwieństwie do tego ile ja piszę, no, ale mniejsza :P

    nie podoba mi się ten Atylla i Taya ma rację. Nie można ufać komuś takiemu, jak on! Nie wierzę w żadne jedno słowo Atylla! I współczuję Hekate, zaślepienie jest straszne :(

    OdpowiedzUsuń
  6. Coś mi się wydaje, że ten Metal (zapomniałam jak się nazywa, a nie chcę pomylić imienia) jest na coś chory i umrze... ale co ja tam będę wymyślać sobie. Się okaże ;D
    Czemu tu Billa nie byłoooo? :( Daaaj go w następnym, coo? :> Proooszę ;3
    Odcinek świetny. pozdrawiam i czekam na next'a :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Pół roku? Całkowicie nie rozumiem co da mu ten czas. Moze po prostu chce z nia spedzic troche czasu? Choc nie powiedzialby, ze akurat tyle chce miesiecy.. to musi cos znaczyc znajac ciebie! Ty cos uknulas, a ja na bank nie zgadne xD
    Z tym spaniem to .. wlasnie jak jest wazne wydarzenie to zawsze ciezko mi sie zasypia i spie krotko mimo ze mam duzo czasu do spania jak sie wczesnie poloze, wiec rozumiem jej zdenerwowanie.. Wkurzyl mnie ten gosciu, co on sobie mysli! Jeszcze ja faszerowac ;/ a ona oczywiscie slepa jak kret.. mam nadzieje ze Taya cos z tym zrobi. Czekam na nexta i pozdrawiam! ;**

    OdpowiedzUsuń
  8. Hm.... Nie wiem jak to skomentować. Może za kilka dni uda mi się to ująć w odpowiednie słowa... Na razie nie wiem....

    Cały początek tego opowiadania jest fajny i interesujący, jednak..... Sama nie wiem.. Może spróbuję za kilka dni....

    Przepraszam. Pozdrawiam...

    OdpowiedzUsuń
  9. Uuuu....Wnerw obojga.
    Ale o co chodziło z tym pół roku że ten...XD No wiesz o co mi chodzi!
    No i czy da się te papiery podmienić. "Sztywniak" się kapnie o co lata? Mam nadzieję że szybko odnajdę odpowiedź na te pytania w najbliższej notce ;p

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja nie mam żadnych trudności, czytam mi się bardzo dobrze i pochłaniam każdą linijkę odcinka
    :D mówię szczerze :) Pół roku...zastanawiam się czy ten cały Falian nie jest czasem chory, czy coś. Jestem bardzo ciekawa i nie mogę się doczekać kolejnego odcinka :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Ciekawe o co chodzi Falowi z tym pol rokiem... :-) Chyba znam jedna osobe, ktora moze odpowiedziec na to pytanie. To ty! :D :D kurcze, miazga. Oby w ogole z tymi dokumentami sie powiodlo, bo inaczej tamta pracy nie dostanie a widze, ze jej zalezy. Gdzie Toma podzialas w czesci? Wszystko pieknie, ladnie jak zawsze. Czekam na NN

    OdpowiedzUsuń
  12. Masz dość czekania na ocenę w ponurych, ciemnych i smutnych korytarzach kolejnych ocenialni? W Gaolu czeka na Ciebie przytulny ciepły kąt, gdzie przy okazji możesz dowiedzieć się, co ludzie sądzą o Twoim blogu! Dodatkowo Gaol zapewni wysokie warunki sanitarne, najlepszej jakości ciasta pani Basi z komisariatowej kawiarenki i przyjemne lektury w postaci wywiadów z personelem. Grzechem byłoby nie skorzystać z mądrej, konstruktywnej krytyki, czyż nie?

    (Jeżeli w jakikolwiek sposób treść tego komentarza uraziła Cię, bądź nie tolerujesz reklam ocenialni, usuń go)

    OdpowiedzUsuń
  13. Prawda w twarz to jak strzelenie liścia. Boli bardzo, upokorzenie i w ogóle. Nieźle go potraktowała. Co on zrobił? Hmm.. zastanawia mnie kilka rzeczy. Cudowny odcinek. Przepraszam, że dopiero teraz piszę komentarz, ale nie miałam czasu.
    Czekam na nexta i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  14. Rewelacyjny rozdział :D Przepraszam że tak długo nie komentowałam,ale mam teraz wiele na głowie.Nieźle ta Taya go urządziła,ale zasłużył na to!Biedna Hekate :( Czekam na kolejne odcinki :D Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Ciężko mi ogarnąć notkę, ale może jak przeczytam jeszcze raz to dam radę :) Zresztą masakryczny tydzień miałam w sql, więc już nie myślę -.- Czekam na nexta ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Przyznam szczerze, że z jednej strony rozumiem... Hekate, o. Rozumiem jej miłość do niego, chociaż wcale na to nie zasługuje. I z drugiej za to ją potępiam. Whatever.
    Gdzieś po drodze się pomyliłaś i napisałaś "do niego odchodzić" i ''CHOĆ ZA MNĄ'', no lolz, proszę Cię. XD
    Zastanawiam się jeszcze jaka jest najpiękniejsza berlińska ulica, bo przyznam szczerze, że te, co widziałam wyglądają podobnie i niczym się nie wyróżniają. Hm... chociaż kilka mi się podobało :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Ech moim zdaniem Tay źle zrobiła wchodząc z butami w nieswoją sprawę, ale myślę, że ona dobrze zna swoją przyjaciółkę dlatego wie co jest dla nie dobre, a co nie. Mam nadzieje, że dostanie tą robotę, musiała w nią włożyć na prawdę dużo sprytu i czasu.
    Pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
  18. darkangel88@onet.eu5 października 2012 20:24

    świetne opowiadanie
    Dzięki za komentarz dodałam cie do linków jeśli chcesz to też mnie dodaj
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  19. No proszę, no i wszystko się wyjaśnia. Moim zdaniem powinien zostawić Hakate w spokoju... Tylko pół roku? Co to ma znaczyć? Że przez pewien czas będzie z nią będzie bardzo fajnie, a potem ja zostawi, no i... np. wyjedzie? Bez sensu! Powinien posłuchać Tayi i mimo wszystko zostawić Hakate w spokoju i dać jej żyć, bynajmniej odbudować swoje życie, by prowadziła je szczęśliwie. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  20. Oj! Te słowa musiały bardzo boleć. Taya jednak nie jest strachliwa. Wręcz przeciwnie! Wybuchowa babka ;D Rozdział zaskakująco, ciekawy. Czytam dalej ;*

    OdpowiedzUsuń
  21. I have гeаԁ so many аrticlеs
    οr гeviеws concегnіng the
    blogger loveгs but thiѕ articlе is genuinely
    a pleаsant paragraph, κeep it up.

    my ωеblog :: payday loans bad credit
    My webpage: payday loans bad credit

    OdpowiedzUsuń
  22. This piесe of ωriting is aсtually a goοd one it helps new internet vіewers, whο are ωiѕhing for blogging.


    my ωeb blοg ... instant payday loans
    My webpage :: instant payday loans

    OdpowiedzUsuń
  23. If yоu would likе to taκe а great deаl from this article then you haνe to apρly
    these stгаtegieѕ tο уour ωon ωeb sitе.


    Нerе is my ωеbраge:
    no credit check loans

    OdpowiedzUsuń
  24. Ηeya i аm for the fігst tіme hеre.
    І cаme aсгoѕs thіѕ bοard and I finԁ
    It truly useful & it hеlpeԁ me out a lot.
    I hope to give somethіng bаck anԁ help others like yоu
    helρed mе.

    Also ѵisit my wеbsite - bad credit loans

    OdpowiedzUsuń