E
|
ryk z
niezadowoleniem zmarszczył brwi. Bardzo powoli zdawał sobie sprawę, że nie
leciał już samolotem, który za kilka chwil miał się rozbić. Co prawda powinien
się cieszyć, że jeszcze trochę pożyje, ale nie w przypadku, kiedy był to tylko
sen, z którego gwałtownie go wybudzono. Tak więc pragnął nałożyć na twarz
poduszkę i, ignorując wszystko dookoła, ponownie myśleć o śmierci w wyniku
katastrofy lotniczej. Zdecydowanie wolał to od przedwczesnych pobudek: zawsze
lubił dłużej pospać, a nowe otoczenie ani trochę mu w tym nie przeszkadzało.
Jednak kiedy narzucił na siebie
kołdrę z zamiarem powrotu w ciepłe i przyjemne objęcia Morfeusza, zdał sobie
sprawę z tego, co go obudziło. Wystarczyła tylko chwila namysłu, by silny
niepokój rozlał się po jego ciele. Początkowo nie mógł tego zrozumieć i przez
moment nawet się zastanawiał, czy to oby na pewno była rzeczywistość. Przetarł
oczy, odrzucił od siebie bet i nasłuchiwał. Wówczas kolejna fala lęku targnęła
nim potężnie, jednak tym razem powód był zupełnie inny. Czym prędzej zerwał się
z łóżka i wyskoczył z pokoju, gwałtownie otwierając następne drzwi. Pełen obaw
rozejrzał się po pomieszczeniu: początkowo duża, jasna sypialnia zdawała się
być pusta, jedynie niepościelone łoże wskazywało na czyjąś wcześniejszą
obecność. Eryk wszedł do środka: chciał krzyknąć, jednak głos ugrzązł mu w
ściśniętym ze strachu gardle. Aliści po kilku chwilach usłyszał cichutki szloch
wydobywający się spod dużego wybrzuszenia na łóżku. Mężczyzna podszedł do niego
powoli i przysiadł na jego skraju, delikatnie odkrywając kołdrę. Znalazł tam
zlęknioną, drżącą Niję, która ukrywała twarz w podkulonych kolanach. Mężczyzna
pogłaskał ją po rozczochranych włosach, po czym powoli uniósł jej brodę,
spojrzawszy w załzawione, zielone oczy.
— Eryk! — jęknęła, rzucając się w
jego ramiona.
Zmartwiony mężczyzna przytulił
mocno swoją młodszą siostrę, wpatrując się pustym spojrzeniem w kąt.
— D-dlaczego… dlaczego oni się
kłócą…? — łkała Nina. — Przecież wczoraj… wczoraj w-wszystko było w p-porządku…
— Nie wiem, naprawdę nie mam
pojęcia… — wyszeptał. Przez chwilę milczał, po czym ostrożnie odsunął od siebie
siostrę, spoglądając na jej zaczerwienioną twarz. — Ale nie płacz, wszystko
będzie dobrze, obiecuję. Zejdę na dół i z nimi porozmawiam, to na pewno nic
poważnego. A tym tymczasem umyj się i ubierz, jednak nie wychodź z pokoju póki
sam po ciebie nie przyjdę.
Dziewczyna kiwnęła głową,
ocierając łzy wciąż płynące po policzkach. Bardzo ciężko znosiła nawet
najdrobniejsze kłótnie, których najzwyczajniej w świecie się bała. Dlatego też
była bardzo ugodowa i niezwykle ciężko było ją zmusić to ostrzejszej wymiany
zdań. To piętno, wyniesione z domu, będzie jej towarzyszyło całe życie, toteż
każde zetknięcie się z nim, zwłaszcza wśród najbliższych, było dla niej
niezwykle bolesne.
Eryk nie był pewien, czy powinien
ją zostawiać w takim stanie. Zdecydował jednak, że najpierw dowie się, co było
kością niezgody, po czym postara się ją usunąć. Był jednak bardzo poważnie
zmartwiony całą sytuacją: od dawna wiedział, że Hekate była wybuchową osobą,
której kłótnie sprawiały nie tylko radość, ale wręcz satysfakcję: w końcu nie
znał jej od dziś. Wiedział też całkiem sporo o Attyli, toteż nietrudno było
wykalkulować, że starcie tej dwójki nie było miłym widowiskiem. Faktem zaś
było, że kłócili się bardzo rzadko, częściej przemilczali swoje bolączki,
starając się o nich zapomnieć. Poza tym gdyby to było jakieś głupstwo, nie
robiliby awantury przy gościach, i to jakże wyjątkowych. „Odstawiać takie sceny
przed rodziną… co tu się dzieje?”, pomyślał, po cichutku schodząc po schodach.
Na dole już bardzo wyraźnie
słychać było każde słowo, które oboje wyrzucali z siebie w złości. Jednak
wystarczyła tylko chwila, by zapłonął w nim ogromny gniew: najgłośniej krzyczał
Fal, niemal nie dając dojść do słowa Hekate: to on był oprawcą, a jego siostra
usiłowała się jedynie bronić. Stanąwszy w takim miejscu, z którego żadne z nich
nie mogłoby go dojrzeć, postanowił posłuchać tej wymiany zdań, będąc gotowy
zareagować w każdej chwili. I choć jeszcze wczoraj witał go jak przyjaciela,
teraz Attyla był jego największym wrogiem.
— A więc ile ich było przed tym?!
Ile jeszcze przede mną ukryłaś?! — krzyczał rozwścieczony Attyla.
Hekate oddychała ciężko, stojąc
kilka kroków przed nim. Choć czuła złość, która napędzała ją do kontynuowania
walki i udowodnienia swojej racji, wstąpiło w nią coś, czego nie doświadczyła
już długi czas.
Owładnął nią strach.
Jednak ten był wyjątkowy, bowiem
nie obawiała się konsekwencji tej kłótni — w tamtej chwili jeszcze o tym nie
myślała. Nie chodziło nawet o przyczynę ich sporu, czyli przeklęte wiersze
przesyłane co jakiś czas przez tajemniczego psychopatę. To było coś innego, coś
poważniejszego i bardziej absurdalnego jednocześnie: Hekate bała się teraz
jedynie Fala. Patrząc na niego przeszywał ją lodowaty dreszcz, a coś w
najgłębszych zakamarkach duszy błagało po cichutku, by tylko nie stało się jej nic
złego. O co ona go podejrzewała?! O to, że nie wytrzyma i ją uderzy?
I właśnie to było drugą rzeczą,
której obawiała się najbardziej. Że po sześciu latach znowu zaczęła się go bać.
Jak to możliwe: za kilka dni mieli wziąć ślub, oboje znali się bardzo dobrze,
zaś początki ich znajomości starali się puścić w niepamięć. A jednak
wystarczyła tylko ta jedna chwila, by wszystko w niej ożyło: znów zdawało jej
się, że była tą zlęknioną dziewiętnastolatką, która ciemną, późną nocą natrafiła
przez przypadek na liczną grupę mężczyzn uzbrojonych w noże i pistolety.
Tak. To znowu był tamten Attyla:
nieobliczalny, groźny, wybudzający w człowieku jego najgorsze lęki. I właśnie
wtedy, dopiero wtedy dotarła do niej
przeraźliwa prawda: on się nigdy nie zmienił, zawsze był taki sam. To jedynie
ich stosunki uległy przemianie. I choćby właśnie dlatego wciąż starała się
walczyć o ich odratowanie.
— Ukryłam?! — wrzasnęła,
niedowierzając w to, co słyszy. Starała się jak tylko mogła, aby jej głos
brzmiał pewnie. — Niczego przed tobą nie ukrywałam! Nie wiem, skąd się biorą te
wiersze, ale nie zrobiły mi jeszcze krzywdy! Nic mi nie jest, a…
— Tak, rzeczywiście! — wrzasnął z
jawną kpiną brzmiącą w jego potężnym głosie. — Było ich przecież już tak wiele!
Skoro wciąż nic ci nie zrobiły, to jesteś bezpieczna! Co z tego, że ktoś
włamuje się do naszego domu tylko po to, żeby nabazgrać krwią kilka bzdurnych linijek.
KRWIĄ, HEKATE, KRWIĄ!
Hekate coraz silniej ogarniała rozpacz.
Jednak na przekór sobie wciąż nie chciała mu ustąpić. Co więc tak naprawdę
chciała osiągnąć? Załagodzić konflikt czy wręcz przeciwnie? Z całą pewnością
nawet ona nie znała na to pytanie odpowiedzi.
— Taya też jeden dostała! To nie
dotyczy tylko mnie! Poza tym ukryciem nazywasz zajmowanie się własnymi
sprawami?! To nie ciebie dotyczą, nie mają z tobą nic wspólnego!
Attyla ze świstem nabrał
powietrza do płuc.
— Nie dotyczą? Wszystko to, co dotyczy
ciebie, dotyczy też mnie, nie zapominaj o tym!
— A ty nie zapominaj o tym, że
nie jestem już twoim więźniem! — ryknęła desperacko.
Doskonale wiedziała, że ugodziła
w jego czuły punkt, jednak wcale nie czuła z tego powodu satysfakcji: to z całą
pewnością mogło jedynie pogorszyć sytuację. Gdyby nie ogromne nerwy i brak
czasu na zastanowienie się nad tym, co należało wówczas powiedzieć, a co
przemilczeć, za żadne skarby świata nie wypomniałaby mu jego błędów przeszłości.
A broń to była potężna, co natychmiast dało się odczytać z reakcji Fala:
najpierw zbladł momentalnie, dotknięty do żywego i jakby nie mogący uwierzyć,
że naprawdę właśnie te słowa wypłynęły z ust czarnowłosej. Jednak trwało to
zaledwie sekundę, bowiem już po chwili zaśmiał się szyderczo. Hekate poczuła
okropny dreszcz przebiegający po jej kręgosłupie: w tym krótkim śmiechu nie
było ani krzty wesołości, a jedynie ogromna wściekłość, zniecierpliwienie i
niedowierzanie. Kiedy przestał, wbił w nią lodowate spojrzenie, milcząc czas
jakiś. Serce Hekate łomotało jak oszalałe, jak gdyby nie chciało być przy tym,
jak Attyla zabiera głos. A w końcu musiał się odezwać i tego kobieta bała się
najbardziej.
— Jeśli nadal się nim czujesz —
wysyczał, resztkami sił starając się opanować — to co tu jeszcze robisz?
Przecież jesteś wolna! WOLNA! Możesz uciec stąd kiedy zechcesz, choćby teraz!
Ślub jedynie znowu zakuje cię w moje łańcuchy, JA CIĘ W NIE ZAKUJĘ! — krzyczał,
zupełnie tracąc cierpliwość. — WIĘC PO CO TO WSZSYSTKO, PO CO?!
Role błyskawicznie się odwróciły:
słysząc przerażający krzyk Fala Hekate czuła się tak, jakby ktoś mocno uderzył
ją w żołądek: zrobiła się biała jak papier, a w jej głowie niebezpiecznie
zawirowało. Jednak nie zaśmiała się, nie pozwoliła sobie nawet na najsłabszy
cień uśmiechu. Zamiast tego łzy napłynęły jej do oczu, a po ciele rozpłynęła
się złość wymieszana z błaganiem o zrozumienie. Ponoć najlepszą obroną był
atak, a nawet jeśli w tym przypadku miał zawieść, nie miała innego wyboru.
— Może rzeczywiście już dawno
powinnam to zrobić? — zapytała jadowitym tonem, nawet się nie zastanawiając nad
sensem słów. — Bo w końcu co mnie tu
trzyma? Chyba nie twoje zaufanie! Masz pojęcie, jak się czuję, kiedy wyjeżdżasz
na tygodnie, nie dając o sobie znaku życia?! — wrzeszczała, tracąc nad sobą
panowanie. — Siedzę tu jak głupia i czekam! I na co? Na to, by się dowiedzieć,
że od dawna jesteś w Berlinie!!! Wiesz, ile razy budziłam się w nocy po tym,
jak w koszmarach widziałam cię martwego?! Albo jak jesteś z inna kobietą?! A
jednak wciąż tu byłam i potulnie na ciebie czekałam! A wiesz, czemu? BO CI
ZAUFAŁAM!
Hekate nie mogła tego
powstrzymać: łzy popłynęły po jej rozgrzanych policzkach. Nie lubiła płakać,
uważała się za silną osobę, której nie potrzebny był płacz i w istocie tak
było: łzy roniła bardzo rzadko. Jednak ta sytuacja zdecydowane ją przerosła,
powoli opadała z sił. Chciała to skończyć, zapaść się pod ziemię, zniknąć,
cierpieć w samotności. Chciała uciec.
— A jeśli ty nie ufasz mi, bo nie
rozumiesz, że jestem świadoma twoich własnych problemów i nie chcę obarczać cię
tymi moimi, może to rzeczywiście nie ma sensu — wyszeptała, a następnie czym
prędzej rzuciła się w stronę drzwi.
Eryk nie rozumiał, co się stało:
chociaż był świadkiem całej kłótni, wszystko doskonale widział i słyszał, nic
do niego nie docierało. Dopiero kiedy głos paniki podpowiedział mu, że Hekate
uciekła z domu, jego wnętrzności skręciły się nieprzyjemnie. Złapał się za
głowę: co teraz robić? Biec za nią? To bez sensu, nie dogoni jej, poza tym znał
ją, nie będzie chciała rozmawiać z nikim, dopóki sama się nie uspokoi i nie
wróci. Wówczas poczekanie byłoby najlepszym pomysłem, jednak fakt, że Hekate
bardzo długo potrafiła chować urazę, wszystko
komplikował i kazał Erykowi
poważnie niepokoić się o swoją młodszą siostrę. A wszystko przez…
— TY! — ryknął rozjuszony.
Błyskawicznie stanął przed Attylą i zaciśniętą pięścią mocno uderzył go w
twarz. Mężczyzna z łoskotem upadł na podłogę, aliści nawet nie drgnął, nie próbował
się bronić. Eryk zacisnął dłonie na jego szyi, nie mogąc opanować drzemiącej w
sobie nienawiści, która natychmiast zakryła wszystkie pozytywne uczucia, jakimi
darzył Fala. — Jeśli coś jej się stanie, zabiję cię! — wysyczał, spoglądając
głęboko w jego ciemnoniebieskie oczy, po czym wstał, spoglądając na Attylę jak
na paskudnego robala.
Wówczas zaszła w nim jakaś
zmiana: podniósł się jednym zgrabnym ruchem, obrzucił Eryka pustym spojrzeniem,
po czym zniknął za drzwiami dużej sypialni, które zamknął za sobą z głośnym
trzaskiem.
Hekate biegła przed siebie co sił
w nogach; w ogóle nie myślała nad tym, gdzie się ukryć, zatrzymać, co zrobić
dalej. Nie myślała racjonalnie, jednak nie było w tym zupełnie nic dziwnego. W
jej głowie wciąż rozbrzmiewał krzyk Attyli, przed oczyma widziała gniew
wymalowany na jego twarzy. Coś nieustannie kłuło ją w klatkę piersiową na
choćby najkrótsze wspomnienie o niedawnej kłótni. Dlaczego nie rozumiał, że ona
też się bała? I to nie tylko o te wiersze, choć nie miała pojęcia, kto ją
śledził i je zapisywał oraz w jakim celu to robił. Jednak na razie przecież nie
były niebezpieczne, nie wyrządzały jej krzywdy! Dlaczego więc stały się
przyczyną największego nieszczęścia, jakie mogło ją dotknąć? Dlaczego sprawiły,
że tak daleko odsunęła się od kogoś, kogo kochała najmocniej?
O tak, pytania zawsze zadawało
się najłatwiej.
Kobieta zatrzymała się raptownie
i rozejrzała po otoczeniu. Zupełnie nie zwracając uwagi na przechodniów, którzy
ze zdziwioną lub zatroskaną miną spoglądali na jej zapłakaną twarz,
stwierdziła, że nogi przywiodły ją w jej ulubione miejsce z dzieciństwa. Na
moment paląca ją od środka rozpacz złagodziła ulga i sentyment, kiedy
popatrzyła na wysokie drzewa o puszystych, wciąż zielonych baldachimach, przez
które przebijało się blade światło. Wąska ścieżka wiła się niczym długi wąż,
kilkanaście metrów dalej urywając się na moment przy dużym, kamiennym moście,
pod którym spokojnie płynęły wody rzeki Subh. Kilka ławek postawionych wzdłuż
ścieżki i przy rzece było zajętych przez młode lub nieco starsze pary lub
pojedyncze osoby czytające książki, prócz tego gdzieś niedaleko ktoś urządził
piknik, a ktoś inny wyprowadzał psa. Panował tu tak niesamowity spokój, że
przez te kilka cudownych sekund Hekate zapomniała o wszystkim. Lecz kiedy już wspaniałe
uniesienie minęło, a wróciła koszmarna rzeczywistość, świeże łzy napłynęły do
oczu. Natychmiast spojrzała na most i czym prędzej podążyła w jego kierunku.
Dotykając chłodnego kamienia kobieta poczuła przyjemny dreszcz, ale to znowu
trwało tylko chwilkę. Trwając z bezruchu czas jakiś postanowiła przysiąść nad
brzegiem strumyka. I tak, oparłszy się o ścianę mostu, podkuliła nogi pod brodę
i nie myśląc już o niczym, pozwoliła sobie na tę chwilę słabości, w której rozkleiła
się jak małe dziecko, zupełnie ignorując świat dookoła.
Tylko on jeden potrafił
doprowadzić ją do łez. I niejednokrotnie mu się to udawało. Nigdy nie zapomni
tych momentów, bowiem w jej przypadku jeśli zostały naznaczone łzami, musiały
mieć ogromne znaczenie. Po raz pierwszy płakała, kiedy wtuliła się w ramiona
swojej ciotki. Zgubiła się wtedy w ciemnych uliczkach Berlina. O tak, to była
pamiętna noc, ta pechowa, a może i
szczęśliwa, w końcu właśnie wtedy poznała Attylę. Teraz wcale nie była pewna,
która ocena tamtej sytuacji była słuszna: nigdy nie zastanawiała się nad tym,
jak wyglądałoby jej życie bez niego. Pewnie nie popadłaby w nałóg, może
wyjechałaby po śmierci ciotki… Może nie znałaby Tayi, a więc nie miałaby też
nic wspólnego z Tomem. Ale i Georga nigdy by nie spotkała, ani Gustava… Jednak
przede wszystkim może nie byłoby żadnych wierszy…
Zawsze uważała, że to Fal był
przyczyną jej szczęścia. Jednak co, jeśli było dokładnie odwrotnie?
Tchnięta nagłym strachem i chęcią
wypłakania się komuś w ramię, wyjęła telefon i odszukała odpowiedni numer.
Niemal drżąc modliła się, żeby tylko odebrała, a każdy kolejny sygnał sprawiał,
że serce Hekate biło jeszcze mniej spokojnym rytmem.
— Co tam? — spytała radośnie
Taya, kiedy odebrała po kilku sygnałach.
Czarnowłosa z początku nie
wiedziała, co powiedzieć: nie chciała zdradzać, że jest w rozsypce, jednak
kiedy kolejne łzy popłynęły po policzkach, nie mogła się powstrzymać i
zaszlochała cicho.
— Matko jedyna, Hekate, co się
stało?! — niemal krzyczała przerażona Taya. — Ty płaczesz? Co się stało,
kochanie, mów…
Hekate automatycznie odgarnęła
włosy, po czym zatkała usta dłonią, by nie wydać z siebie kolejnego jęku. W
końcu przełknęła ślinę i, nie chcąc trzymać przyjaciółki w niepewności,
wyszeptała ledwie wyraźnie:
— J-ja… ja i Attyla… my… my się…
— ZROBIŁ CI COŚ?! — ryknęła głosem,
w którym brzmiał zarówno paniczny strach, jak i olbrzymia nienawiść.
— N-nie, tylko…
— Gdzie jesteś?!
— Tam, g-gdzie zawsze…
Nie usłyszała odpowiedzi, gdyż
Taya już się rozłączyła. Poczuła się tylko odrobinkę lepiej na myśl, że za
chwilę nie będzie musiała cierpieć sama, że już niebawem będzie mogła wypłakać
się w ramię bliskiej osobie. I ona zrozumie, kto wie, może nawet znajdzie
sposób, aby jej pomóc, a właśnie na to po cichu liczyła — chciała wiedzieć, jak
teraz powinna postąpić, a przede wszystkim, gdzieś w głębokich zakamarkach jej
podświadomości, pragnęła zostać pocieszona, karmiona słodkimi kłamstewkami,
które chociaż troszeczkę podniosą ją na duchu.
Och, jacy ludzie są głupi!
Dlaczego tak bardzo chcą wszystko sobie komplikować?!
Minuty wlekły się niezwykle wolno.
Hekate, wciąż z podkulonymi pod brodę kolanami i policzkami mokrymi od łez w
milczeniu oczekiwała przyjaciółki, jednak ta wciąż nie przybywała. Kiedy tylko
usłyszała jakiś szmer w pobliżu, jej serce zaczynało bić mocniej: szybkim
ruchem odwracała głowę, mając nadzieję ujrzeć charakterystyczną białą czuprynę.
Niestety długo nic takiego nie następowało. Zamiast tego tuż obok siebie
usłyszała czyjś śmiech, lodowaty, mściwy, zupełnie pozbawiony jakiegokolwiek
humoru. Kobietę przejął paraliżujący strach; odwróciła się powoli i spojrzała w
brązowe oczy, w których błyszczało szaleństwo i nienawiść.
— Zostałaś poszczuta? — wysyczał
Tom, uśmiechając się szyderczo. — Przeliczyłaś się, ale to prędzej czy później
musiało się wydarzyć. Nie martw się, droga Hekate! — zawołał, zanosząc się
głośnym śmiechem. — To cudownie, że stało się tak, a nie inaczej! Wszystko
teraz stanie się prostsze, tylko dokonaj prawidłowego wyboru. I uciekaj! W
innym wypadku — Kaulitz pochylił się, spoglądając Hekate głęboko w oczy — sam
się tym zajmę. I nie będę nikogo pytał o zgodę.
Kobieta oddychała ciężko, wciąż
nie mogąc uwierzyć w to, co usłyszała. Jednak on wciąż tam stał i uśmiechał się
złowrogo, marszcząc brwi.
— Nie, to nie jest groźba —
dodał, odwracając się, by odejść. — To obietnica.
Nija krzątała się po domu,
starając znaleźć sobie jakieś miejsce. Miała dość przesiadywania w swoim
pokoju, więc wybłagała Eryka, by ją wypuścił. Zrobił to bardzo niechętnie i
wciąż rzucał jej posępne spojrzenia, jednak
nawet gdyby zamknęła się w pokoju na klucz, nie poprawiłaby mu tym humoru. Nie
pytała brata, o co chodziło, dlaczego nie był smutny, zaś rozwścieczony albo
dlaczego Hekate i Fal się pokłócili, gdyż nieco obawiała się zarówno reakcji
Eryka, jak i samej odpowiedzi. Wiedziała tylko, że Hekate uciekła z domu, a
fakt ten niezwykle ją niepokoił.
— Błagam, poszukajmy jej! —
prosiła płaczliwym tonem. — Ona nie powinna być teraz sama! Rozumiem, że to dla
niej ciężkie chwile, ale ona nie może pozostać bez niczyjego wsparcia! Poza tym
nie wiemy, gdzie jest, co robi…
— Da sobie radę, to dorosła
kobieta — odparł lodowatym tonem Eryk.
Nija spojrzała na niego szeroko
otworzonymi oczyma. Nigdy nie zwracał się do niej z takim tonem, uważał ją za
swoją młodszą, maleńką siostrzyczkę, nad którą musiał sprawować opiekę. Tym
razem coś się zmieniło, coś pękło, a ona nie potrafiła odgadnąć, co to było.
— Nie wychodź nigdzie, a już na
pewno nie zbliżaj się do ich sypialni, ja zaraz wracam — powiedział cicho, po
czym wyszedł z domu, pozostawiając dziewczynkę w osłupieniu.
Stała miejscu czas jakiś, tępo wpatrując się w
podłogę. Na moment przeszło jej przez myśl, że poszedł poszukać Hekate, lecz
nadzieja szybko zgasła: był uparty, zły i pewien swojej racji. Jednak coś
przecież trzeba było zrobić! Rozejrzawszy się po salonie jej spojrzenie padło
na dębowe drzwi prowadzące do wielkiej sypialni i tam się zatrzymało. Przez
długi czas walczyła sama z sobą, nie wiedząc, co poczynić: powinna tam wejść,
czy może zostać na swoim miejscu? Kiedy obudziły ją ich krzyki, słyszała przede
wszystkim Attylę: był naprawdę zły, niewykluczone więc, że przez ten czas nic
się nie zmieniło. Śpiącego niedźwiedzia nie powinno się drażnić, jednak
bezczynność ją dusiła. Tak więc zdecydowała. Bardzo powoli podeszła do drzwi i
podniosła rękę, by zapukać. W ostatniej chwili się zawahała, czując ogromny
niepokój, jednak strach przed tym, co mogło dziać się z jej siostrą przeważył,
więc cichutko, acz pewnie zapukała do drzwi.
Tak jak się spodziewała, nie
otrzymała odpowiedzi. Lęk coraz silniej ściskał jej gardło, kiedy nacisnęła
klamkę i delikatnie pchnęła drzwi. Czując, że jej serce za chwilę wyskoczy,
wślizgnęła się do środka, stanąwszy tuż przy wyjściu: nie miała odwagi podejść
bliżej.
Attyla zdawał się w ogóle nie
zauważyć jej obecności: siedział na skraju łóżka, z pochyloną głową i ukrytą w
dłoniach twarzą. Nawet nie drgnął, kiedy Nija zamknęła za sobą drzwi. Wyglądał
jak posąg: nieruchomy, zimny, nieczuły. Na ten widok łzy napłynęły jej do oczu.
— Proszę cię, poszukaj jej —
pisnęła, wciąż obawiając się, że może jednak postąpiła niesłusznie: a jeśli
nagle wstanie i krzyknie, że to Hekate zawiniła i że on nie będzie chciał
niczego naprawiać? Nic takiego aliści się nie nastało, zamiast tego Fal
gwałtownie podniósł głowę, wbijając w nią swoje spojrzenie. W ciemnoniebieskich
oczach lśnił strach, żal i coś, w co Nija nie mogła uwierzyć, bowiem wydawało
jej się, że ujrzała tam nieme błaganie o pomoc. Tchnięta nadzieją podeszła do
niego bliżej i ostrożnie wyciągnęła ku niemu rękę. — Proszę — powtórzyła
szeptem.
__________________________________________
Nie minął nawet miesiąc, a ja już wyskakuję z nowym odcinkiem — ostatnio rzadko się zdarza coś podobnego. Faktem jednak jest, że szybko zabrałam się za pisanie, bo lubię takie klimaty: siekier tylko brakuje. Tak czy siak pierwszy raz mi się zdarzyło, żebym napisała odcinek tak długi, bym musiała podzielić go na dwie części. Zrobiłam to niechętnie, bo na tle tej drugiej pierwsza wypada dosyć nudnawo, ale podejrzewam, że bylibyście zmęczeni odcinkiem, który zajął mi w Wordzie 12 stron. Tak więc część drugą dodam niebawem, gdzieś tak za dwa tygodnie, może szybciej.
Za błędy wszelkiego rodzaju przepraszam, ja nie jestem zbyt dobra w wyłapywaniu błędów w swoim własnym tworze, wy jesteście w tym lepsi a przede wszystkim frigid - nie dziękowałam ci jeszcze za to, że zawsze masz oko na takie rzeczy - ileż ja się od ciebie nauczyłam! Jak dobrze, że od jakiegoś czasu jedyne, co u mnie wyłapujesz, to literówki! ;)
Tyle ode mnie. Pozdrawiam!
Wcale nie było nudnawo, a wręcz intrygująco, bo jak zaczynałam czytać to już przysypiałam, pod koniec rozdziału przestałam ziewać i jestem przytomniejsza. Jest plusik :D
OdpowiedzUsuńOkej, teraz do rzeczy. Jak jakiś czas temu polubiłam Hekate to teraz musiałaś jej pokrzyżować plany :< spodziewałam się, że Attyla nie popadnie w zachwyt z powodu tych niezwykłych listów i przesłań, jakie otrzymuje Hekate, ale nie pomyślałabym również, że dostanie aż takiego szału! Przyznaję, że bardzo mnie zaskoczyłaś. Oczywiście, do pewnego momentu potrafię zrozumieć jego pobudki, bo to, że Hekate jest cała i zdrowa to jeszcze nie jest jakiś sukces, skoro otrzymuje takie wiadomości. Jednak bardziej spodziewałam się, że razem postarają się rozwiązać tę sprawę a nie komplikować sobie życie... Choć jego postawa na końcu rozdziału rehabilituje zachowanie podczas kłótni i mam nadzieję, że posłucha siostry Hekate i nie będzie czekał, aż ona sama wróci! I duży plus dla tej małej! (Wybacz, nie wiem, jak odmienia się jej imię, a nie chcę palnąć gafy xD) Cieszę się, że nie posłuchała brata i wzięła sprawę w swoje ręce i też próbuje pomóć Hekate i Attyli, mądra dziewczynka. Za to niezbyt rozumiem Eryka. Najpierw rzucił się na Attylę, a potem, przynajmniej ja, odbierałam, że mniej więcej w poważaniu los Hekate... W każdym razie... podobało mi się również przedstawienie Hekate, bo na pewno wszystkim kojarzy się jako silna kobietka, a umiejętność okazywania słabości oraz uczuć urzeczywistnia jej postać.
Tom! Co to miało być?! Za pierwszym razem byłam święcie przekonana, że źle przeczytałam i musiałam wrócić kilka linijek do góry. Dobrze myślę, że obietnica Toma powróci niebawem? ;>
Hej, hej, nie przesadzaj : ). Czytanie opowiadań i dostrzeganie błędów przydaje mi się na studiach. Tak, wiem, pewnie boisz się, co to będzie w przyszłym roku, gdy powiększę wiedzę :D okej, poważnie. Baaardzo mi miło! :* aż musiałam się uśmiechnąć!
Przy okazji dzięki Tobie nauczyłam się co znaczy: "Aliści", chociaż używanie archaizmów nie zawsze się przydaje w opowiadaniach. I musisz mi wyjaśnić, co znaczy słowo "bet", bo podejrzewam, że to jakieś regionalne określenie... pościeli, kołdry...?
Pozdrawiam! :)
Naprawdę mroczny ten odcinek, czyli chyba taki, jak lubisz xd Choć z pewnością, dla Ciebie to i tak jeszcze nie największe zło :D Tom mnie przeraził, on wgl zachowuje się, jakby został opętany przez demona! I ta cała kłótnia między Hekate, a jej narzeczonym... Już sama nie wiem, co mam o tym myśleć. W każdym razie to najmroczniejsze, skrywające w sobie najwięcej niewyjaśnionych tajemnic i zagadek opowiadanie, jakie kiedykolwiek czytałam xd No i gratuluję, że potrafisz tak świetnie to wszystko ująć ;) Pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńOdcinek naprawdę świetny, uwielbiam takie mroczne klimaty. Chciałabym, żeby było ich trochę więcej ;) Jeśli ten odcinek wydaje ci się być nudnawy to nie mogę się już doczekać kolejnego.
OdpowiedzUsuńZastanawiam się nad słowami Toma. Nie mam pojęcia co go tak zmieniło, ale ta zmiana w nim mnie trochę przeraża. Mam nadzieję, że Hekate dokona właściwego wyboru, bo boję się tego, co może zrobi Tom, gdy coś nie pójdzie po jego myśli.
Z najlepsze w twoim opowiadaniu uważam wierszyki, które owiewają całą historię niesamowitą aurą tajemniczość, którą chciałoby się odgonić i poznać prawdę.
Pozdrawiam i czekam na więcej.
Odcinek świetny jak zawsze :)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny.
I cóż mam powiedzieć.. minęło chyba sto lat, odkąd czytałam coś Twojego. Pamiętam, że pisałaś niesamowicie, bo takim językiem, który przypomina mi ten, spotykany w książkach. Jestem zdania, że pięknie potrafisz opisywać ludzkie emocje i co jeszcze ważniejszego.. tło! Zawsze się dziwiłam, jak niektórym z łatwością przychodzi pisać o wschodzącym słońcu, ławkach stojących w parku i stwarzać z tego dopełnienia całości. (dla mnie samej pisanie czegoś takiego było zwykłą informacją, a nie wyrazem artystycznym). Nie pamiętam fabuły, ale widzę, że Twoje postaci są barwne i idzie je od siebie odróżnić. Szczególnie ciężko musi być Hekate w tej sytuacji, kiedy jest osobą, która rzadko płacze.. Podziwiam tą dziewczynę na końcu, która odważyła się iść do gościa od kłótni i poprosić go, by poszukał Hekate. Ja bym się chyba na takie coś nie zdała, bo również jestem osobą stroniącą od kłótni i konfliktów. Bardzo się boję ostrej wymiany zdań i tak jak mogę, staram się załagodzić konflikt.. ale żeby samemu się angażować w takie coś? To musiało być dla niej wyzwanie!
OdpowiedzUsuńŻyczę weny! ;*
Little
Ah ta uparta Hekate! Ale trochę ją rozumiem... w sumie nawet bardziej niż trochę :) Odcinek genialny, jak zwykle. Ostatnio nie mam weny do pisania komentarzy... niestety. Ale lubię zostawić po sobie znak! Nawet jeśli jest z opóźnieniem, za co ogromnie przepraszam. Brak czasu jest dołujący. :(
OdpowiedzUsuńWracając do odcinka! Tom mnie przeraża... A Fal mógłby wyjaśnić z Hekate to wszystko, przeprosić za brak zaufania, czy coś. Swoją drogą, ciekawe czy posłucha się i pójdzie ją szukać.
Lecę do drugiej części! ;D
BuŹka! ;*